wtorek, 25 lutego 2014

Rozdział jedenasty

Czasem zamykam oczy...
Staram sobie przypomnieć coś dobrego...
Niestety nie potrafię.
Zbyt często upadam.
Nie potrafię zapomnieć o tych złych chwilach.
Nie rozumiem czemu.
Moja prawda-
Ty jej nie znasz.
Duszę ją w sobie.
To ona mnie zabija.
Chcesz mnie uratować?
Wystarczy zrozumieć.

*Perspektywa Belli*
Chciałam się odciąć.Tym razem na zawsze. Miałam dość tych wszystkich wspomnień i tego co się dzieje wokół mnie. Wzięłam wszystkie tabletki jakie były i zaczęłam je łykać. Coraz bardziej robiłam się senna. W końcu opadłam bezwładnie na ziemię i zapadłam w nicość. Tym razem musi się udać. Wszystko było wręcz zbyt proste do póki nie poczułam ostrego bólu przeszywającego moją rękę. Czułam, że ktoś się do mnie zbliża. Wkońcu mam fobie. Po prostu wiem takie rzeczy. Ktoś przywiązał mi ręce, a w mojej głowie pojawiły się tak długo odpychane wspomnienia.
   
*RETROSPEKCJA*
Piętnastoletnia Bella budzi się w zamkniętym pomieszczeniu. Jest w nim dziwnie jasno. Nie wie gdzie jest. Wokół niej są ludzie. Nie wszyscy żywi. Przerażona, próbuje rozwiązać sobie bezskutecznie więzy na nadgarstkach. Zobaczyła, że podchodzi do niej Mike Newton- jej kolega z klasy.
-No i co? Ładnie z nami zadzierać kurwo?
- Gdzie ja jestem?
-Nie odpowiada się pytaniem na pytanie.
-Czego ode mnie chcecie?
-Hm...Jess czego my chcemy, od naszej słodkiej, małej Belli.
-Oj...Po prostu zobaczysz przedstawienie i zagrasz w nim główną role.- po policzkach dziewczyny zaczęły spływać łzy. Kiedy Jessica podeszła do niej i pokazała zdjęcie. Na nim widniał wizerunek jej zmarłego brata leżącego na ziemi z rozwaloną głową. Poczuła uderzenie i metaliczny posmak w ustach. Ktoś ją uderzył, a ona nie potrafiła już zrozumieć co. Każdego dnia przez prawie miesiąc ci sami ludzie ją katowali. Wykańczali nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Kiedy nacinali jej skórę czuła chwilową ulgę. Kiedy dawali narkotyki, przynajmniej zapominała gdzie jest. A była w swoim prywatnym piekle, z którego nie wyszła nadal. Kiedy uciekła...Nie miała siły, ale dobrze udawała. Wystarczyło kilka tabletek lub gram czegokolwiek, by nikt się nie zorientował. Do czasu...Teraz to nawet to jej nie wychodzi...A wszystko przez ludzi, którzy przez pewien czas byli przyjaciółmi. Co się stało z tymi bezbronnymi dziećmi? Umarły, a na ich mejsca pojawiły się okrutne potwory. Zmieniła ich chęć bycia kimś w towarzystwie. Pokazania, jacy są groźni. Nie pomyśleli, że przez to kogoś zniszczą.

       *KONIEC RETROSPEKCJI*
Nienawidze ich. Nienawidze siebie. Nienawidze Boga, bo kiedy był potrzebny to wystawił mi śeodkowego palca i kazał apadać. Słyszałam głos Eleny. Faajnie. Nawet w ostatniej chwili mojego życia o niej myśle. Wreszcie przestane im przeszkadzać. Zapomną i będzie im lepiej. A przecież tego właśnie chciałam. Szczęścia Eleny, bo ja nie miałam okazji tego zaznać. Nie miałam nigdy chłopaka, szczęśliwej rodziny i wspaniałego świata. Do biednych nie należeliśmy, ale wolałabym mieszkać pod mostem niż być taka do niczego. Umrę w samotności. Tak jak to sobie wymarzyłam. Co prawda miało to wyglądać inaczej, ale trudno. Grunt, że to koniec. Mój koniec.
Płakałam całą noc.
Czujesz mój ból?
Nie. 
Ciebie tu nie ma.
Jesteś wytworem wyobraźni.
Jestem sama.
Jeszcze żyje.
Ostatni oddech...
I koniec.
Ty nie zauważysz, że mnie nie ma.
Bo jestem.
Niedostrzegalna.
Ale kiedyś się spodkamy.
*Perspektywa Stefana*
Kiedy tylko dojechaliśmy do Forks wargnęliśmy do domu Belli. Elena całą drogę płakała i dzwoniła do niej, ale nie odbierała. Czułem, że coś jest nie tak. Nie wiem jak. Kiedy Elena zgięła się w pół i powiedziała, żw czuje jakny ktoś jej coś wbijał w brzuch popatrzyłem na nią jak na wariatkę, ale potem przypomniało mi się, że jak Bella miała atak, to ona też czuła ból. Może są jakoś powiązane? Nie wiem. Nie chciałem tego mówić,,, ale ja też martwiłem się o Issie. Za dużo przeszła. Nie mam pojęcia co, ale może chodzi o śmierć jej brata? Weszliśmy do jej domu. Panowała w nim grobowa cisza. Pokazałem Elenie, by została, a sam wbiegłem na górę. Kiedy weszłem do pokoju. Na pierwszy rzut oka nic. Jednak kiedy przybliżyłem się zobaczyłem coś co mnie przeraziło. Na białej podłodze leżała Bella. Wokół niej waliły się puste opakowania po lekach. Po rękach płynęła jej krew, a w brzuchu miała wbity nóż. Na początku nie mogłem się ruszyć. Dopiero po jakimś czasie krzyknąłem do Eleny, by zadzwoniła do Carlisle'a. Przybiegła na górę, nim zdążyłem uklęknąć przed Bellą. Sprawdziłem puls. Kurwa! Na szczęście jeszcze wyczuwalny.  Elena zaczęła krzyczeć. Podeszła do Bells i zaczęła ją głaskać po głowie, nie zważając na krew plamiącą jej ubranie. Kiedy Carlisle przyjechał zadzwoniłem również po Jaspera, a ten idiota stwierdził,że nie ma czasu. Zwyzywałem go i stwierdziłem, żhe skoro jest taki kurwa zajęty to ze mną gada, a ten, że Allie mu pozwoliła. Bellę zabrali do szpitala i najpierw
 miała mieć płukanie żełądka. Oby tylko przeżyła. Nie wiem kiedy...Ale się z nią zaprzyjaźniłem. Jest dla mnie taką przybraną siostrą. Jedną straciłem,. Muszę ją jakoś wyratować i wyciągnąć z tego piekła. Mam pomysł...Ale nie wiem czy wypali.
*Perspektywa Edwarda*
O fuck! Co ja narobiłem! Co ze mnie za skurwielski palant! Jaki pusty imbecyl ze mnie. Widziałem, w jakim jest stanie, a mimo to pozwoliłem jej zostać samej. Jestem na studiach psychologicznch, a zamiast je pomóc to ją dobiłem. Z drugiej strony nie spodziewałem się, że ona jest w aż tak okropnym stanie psychicznym jeszcze na nawrzeszczałem. Nie spodziewałem się,że ona będzie próbowała się zabić. Teraz czekam przed salą operacacyjną, bo tatuś powiedział, że jak ona nie przeżyje to umrę śmiercią męczeńską. W sumie to na to zasługuje. Najprawdopodobniej ma uszkodzony żełądek, ale coś mi się nie zgadza.Po takiej dawce leków człowiek zasypia od razu, a rany cięte były robione później. Czy ktoś mógł być tak okropny i jej to zrobić? Mie wiem. Najprawdopodobniej tym razem trafi do szpitala psychiatrycznego, ale wątpie by jej to pomogło. Elena mnie szczeliła w morde, a ten Stefan myślałem, że mnie zabije. Nic nie poradzę. Czasu nie cofnę. Nigdy nie zachowałem się tak okropnie w stosunku do jakiegokolwiek człowieka, a ona...Nie wiem czemu, powiedziałem jej żeby dała spokój Elenie. Mam nadzieje, że mimo wszystko nic jej się nie stanie. Cierpienie. To widziałem w jej oczach. Musiała przeżyć coś przed czym się tak wzbrania. Co tak doszczętnie ukrywa. A ja postaram siw wszystko naprawić i jej pomóc. Choć jeszcze nie wiem jak. Drzwi od sali
się otworzyły. Elena od razu przybiegla, a w drzwiach ukazał się mój ojciec.
-Edwardzie będziesz nam potrzebny na sali.
-Co? Ja?
- Ty. Ona ma fobię i nie wiemy jak zareaguje na dotyk.
-No okay.
- Usiądziesz obok niej i będziesz ją trzymał za rękę, by w razie ataku się nie wyrywała.
-Dobrze. Przusunęłem krzesełko do dziewczyny, a kiedy miałem zlapać ją za rękę zauważyłem nacięcia. Większość nie pochodziła z dzisiaj. Nachodziły one wręcz jedno na drugie i były chaotycznie ułożone. Czyli cięła się. Coś musi być nie tak. Nie podoba mi się to. Zlapałem ją i miałem nadzieję, że nikt nie zauważył. Widać, że Bella to ukrywa. Długie bluzy zakrywające całe ręce. Po jakimś czasie dziewczyna zaczęła się wyrywać i płakać. Sięgłem po tabletki z półki i się zawachałem. W końcu
ona będzie miała płukanie. Czy to jej może zaszkodzić? I wogóle gdzie jest jej brat? Bo pomimo, że Stefano mówi, że ona jest dla niego jak siostra to nią przecież nie jest. I gdzie są jej rodzice? Zobaczyłem, że nadal cała drży i pokazałem tacie, że przytrzymam jej głowę. Wtedy ona zaczęła przeraźliwie krzyczeć. Usłyszałem głos mojego ojca:
- Przerywamy operację.- następnie zwrócił się do mnie. - Ona za chwilę się obudzi. Porozmawiaj z nią.
-Jak to się obudzi?
-Dam jej leki wzmacniające i pobudzające.
-Ok. -Wyszedł z sali. Po pewnym czasie tak jak mówił Bella obudziła się. Widziałem, że każdy ruch sprawiał jej ból.- Nie ruszaj się. - Kiedy odwróciła wzrok ode mnie podeszłem do niej.- Naprawdę przepraszam za to co powiedziałem.
- Nic nie szkodzi. To była moja wina.- jej głos był słaby.
- Co jest twoją winą?- zapytałem zdezorientowany jak najspokojniejszym tonem.
-Wszystko.
- Słuchaj Bello. Nic nie jest twoją winą. Zapewne nigdy nie było. Dlaczego się tniesz? Tylko nie denerwuj się. Jak będziesz współpracować to posaram się byś nie trafiła do szpitala psychiatrycznego.
-No nie! Znowu chcą mnie tam wsadzić? Alice mi tym groziła, ale nie spodziewałam się, że zrobi to naprawdę.- potem zatkała buzię jakby powiedziała za dużo.
- To dziewczyna Jaspera? Groziła ci?
-Nie.- nagle zaczęła płakać.
- Klamiesz. Ta suka ci grozi! To przez to się krzywdzisz?
-Jedyną suką jestem ja, więc nie wyzywaj jej. A ja się nie krzywdze.- wyszedłem i trzasłem drzwiami. Co jest kurwa z nią nie tak? Czemu tak o sobie mówi? Czemu ta dziewczyna jej grozi?
Krew płynie po dłoni, 
A łza po policzku.
Czekając na śmierć milczę.
Dla ciebie moje działania nie mają sensu, 
Lecz właśnie takie jest moje życie.
Umieram z każdym słowem...
Nie zrozumiesz...
Chcę odejść i już nigdy nie wrócić.
*********************************************************************
Issie: Eh...Jak na mnie rozdział szybko wstawiony i w porównaniu z innymi długi. Co do niego...Nie jestem zbytnio zadowolona.. poza tym te wierszyki są okropne i wiem o tym.  Teraz czekamy na o wiele lepszy rozdział Selinki, a hejty wybaczam:-)  buziaki, Issie

Selinka: TY CHYBA SOBIE ZE MNIE ŻARTY ROBISZ ISSIE ! Genialny rozdział jak zawsze ! Wierszyki są cudowne i uwielbiam je ! Mój rozdział nigdy nie był lepszy od twojego i nie będzie siostrzyczko ! To musicie trochę teraz poczekać do mojego rozdziału. Prawdopodobnie napisze go w weekend albo piątek........to ok . Jeśli ktoś będzie ją hejtował to nie ręczę za siebie ! Więc uważać !
Buziaki Selinka :*

5 komentarzy:

  1. Hejka kochane :)
    Issie- super rozdział :D Nie wiem co ty od niego chcesz ?? Wgl. Obydwie super piszecie, więc nie wiem czemu wciąż mówicie, że druga lepiej pisze. Ale dobra,
    Co do rozdziału. Moja biedna Issie. Edward mnie pozytywnie zaskoczył... Widać, że żałuje tego co zrobił, powiedział. Nie to co Jasper. Wszystko olewa. Jednego nie kumam. Hmmm. Kto w jego związku nosi spodnie? On czy Alice. A może ja coś przegapiłam i on jest babą, a Alice facetem??
    Najbardziej to na razie lubię Stefano. Widać, że martwi się o Issie.
    No nic. Kończę, wiem, że krótko :/
    Buziaczki :** i weny dużo życzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka :)
    Bardzo, bardzo dobry rozdział. Szkoda mi w nim Issie :/ Naprawdę uważam, że obie świetnie piszecie :P Jestem bardzo ciekawa co będzie się działo w następnych rozdziałach
    Koniecznie mnie poinformuj
    POzdrawiam i życzę pełno weny
    Aqua :**
    ( zapraszam serdecznie http://aquasenshi.blogspot.com/ )

    OdpowiedzUsuń
  3. hej rozdział jest super:) mam nadzieje że bella otworzy sie przed edwardem :))

    OdpowiedzUsuń
  4. hej :) rozdział genialny :) szkoda mi Belli, naprawdę :(( mam nadzieję, że z tego wyjdzie ! dobrze, że Edward żałuje swojego wcześniejszego postępowania wobec Belli. mam nadzieję, że niedługo Bella i Edward sb zaufają i ona wyjdzie z tej depresji :) obie świetnie piszecie, a wierszyki są świetne ! już czekam na nn buziaki i mnóstwo weny wam życzę na następne rozdziały :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdzial swietny. Szkoda mi Bells. A Jasper zaczyna mnie naprawde wku*wiac. Slucha Alice i sie jej podporzadkowuje jakby wlasnego charakteru i zdania nie mial.
    Weny zycze i czekam na kolejny ;-)

    OdpowiedzUsuń