niedziela, 28 września 2014

Rozdział dwudziesty ósmy

Dlaczego codziennie mówimy " dzień dobry " ?!
Żaden dzień nie jest dobry.
Codziennie ktoś umiera, ludzie tracą bliskich, płaczą, nieszczęśliwie się zakochują, cierpią, popadają w depresje, popełniają samobójstwa, ranią siebie i innych ludzi.
Jak taki dzień może być dobry ?


Czemu ludzie tak często do siebie odnoszą się " idź do psychiatyka ! " w śmiechu. Czy coś w tym śmiesznego ? Czy coś takiego powinno być odbierane jako coś normalnego ? Nie. To najgorsza rzecz na całym świecie mimo prawdopodobnej " pomocy " ich pracowników. Chodzi tu żywa śmierć zaplatając węzły wokół szyi ludzi. Niszczy wszystko wokół jakby ktoś był ze szkła, papieru. Tak po prostu. Jednym dotknięciem i myślą potrafi zniszczyć człowieka. Wydaje mi się jakby każdy chciał tu mnie przytwierdzić do ziemi, a ja patrzę jednak na nich z góry pewna siebie i tego co mówię. Amnezja ? Może i ją miałam, ale już koniec z tym.
-Czy to konieczne ? - pytam wkurzona, kiedy ci próbują mnie przytrzymać płasko na łóżku. Lekarze patrzą na mnie podejrzliwie.
-Jesteś wkurzona. Tak. - odpowiada jak skończony idiota
-Przez was ! Odwiąż mnie skurwielu ! - krzyczę próbując zerwać pasy ze swoich nadgarstków. Towarzyszy temu okropny ból, ale nie poddaje się. Muszę iść do Belli. Musze ją zobaczyć. Kompletnie niewzruszeni patrzą na mnie. Jeden z nich łapię za moją głowę po czym wpycha do moich ust z 20 tabletek na raz. Krzyczę, wiercę się, wrzeszczę, ale nic na to nie poradzę. Muszę je połknąć.
-Pomogą ci. Uspokoisz się. - czuję się jednak jeszcze bardziej wkurzona, zdesperowana. Kolejne tabletki, a ja czuję jak powoli obraz przed moimi oczami się zamazuje. W końcu ulegam i połykam je sama prosząc o trochę wody. Położyłam się już spokojnie tylko po to, by wyszli. Tak naprawdę drżałam ze strachu, płaczu i wkurzenia. Czy to możliwa taka mieszanka ? Od kiedy tu jestem jak najbardziej. Nie potrafię się trzymać już twardo na ziemi. Chce tylko stąd wyjść. Chce opowiedzieć wszystko Bells i myśleć, że to tylko i wyłącznie koszmar. Tak nie jest. To życie.

A kiedy spojrzysz w lustro zauważysz siebie. Już nie ze mną, a oddzielnie. Zatęsknisz za tym, co było, a czego już nie ma. Zaczniesz mnie przepraszać, ale co to da ? Słowa znikną, gdzieś pośrodku ich miliona znajdziesz mnie. Ja będę pamiętać. To co było, jest. Wszystko. Myślisz, że zapomnę o tym ile przeżyliśmy razem chwil ? Pokochaj mnie znowu tak jakby ten wielki kawałek tego, co ominęliśmy był tylko nicością. Zatęsknij za moją miłością, a pewnego dnia będzie jak dawniej. Cały ból i całą prawdę noszę jak bliznę po bitwie. To duma i chwała, ale i cierpienie.
-Cześć. - powiedziała dziewczyna siedząca obok mnie w świetlicy. Ledwo przytomnie spojrzałam na nią i przeczesałam do tyłu włosy spadające mi na twarz.
-Hej. Co chcesz ?  - spytałam wprost wiedząc jak zachowują się tu ludzie.
-Jesteś dziwnie gruba wiesz  ? - powiedziała nie wyrażając żadnych emocji.
-Wcale nie. Jestem szczupła i akurat. Jak masz na imię ?
-Anoreksja. Jestem Anoreksja ? - zaśmiałam się z niej, ale w gruncie rzeczy było to dla mnie przerażające
-Czyli jesteś anoreksją ?
-Tak można powiedzieć.-przytaknęła, a ja dopiero zauważyłam jak bardzo wychudzone było jej ciało.
-Powinnaś to leczyć. Wiesz jakie to okropne, co robisz ze swoim ciałem ?
-Wyglądam przecież bardzo dobrze.
-Wyglądasz jak sama skóra i kości, reszta wisi na tobie jak na wieszaku.
-Sama chciałbyś tak wyglądać, a nie jak tyle ludzi tu wygląda jak kompletne grubasy.
-Opanuj się ! Jesteś masakrycznie chuda czy ty tego nie dostrzegasz ? To co robisz ze swoim ciałem jest okropne. Pewnie nie masz siły na nic, a co dopiero chęci. Masz serio ochotę przez cały dzień siedzieć przed toaletą by tylko podkreślić tą swoją nicość w talii czy to jak niezdrowo wyglądasz ? Piękno człowieka nie tkwi w tym jak wyglądasz, a w tym jaki jesteś, a wierzę, że jesteś naprawdę wspaniałą osobą, ale ta choroba.....
-Anoreksja to nie choroba- zaprzeczyła ze łzami w oczach
-To jest choroba. Zabija twoje ciało i psychikę. Proszę cię to nie jest piękno. - pokazałam ręką na jej ciało. - To jest chore i powinnaś to leczyć, bo tak nie da się żyć. Wolisz żyć czy udawać, że żyjesz ? Mówię ci. Żyj, bo warto. To by tu siedzieć nie jest niczego warte, a do tego miejsca to cię doprowadziło.
-Muszę iść. - powiedziała cicho, wstała i odeszła parę kroków po czym odwróciła się w moją stronę. - Chwila......chyba......ee....dziękuję. - wydukała ledwo słyszalnie. Uśmiechnęłam się lekko w jej stronę, a ta wolnym krokiem odeszła przed siebie. Czemu ludzie tak boją się takich osób ? To takie same osoby jak i wszyscy, ale zagubione . Ty też możesz być zagubiony. Nie warto pomagać ? Według mnie warto.


-Bells ! - krzyknęłam rzucając się na nią. Objęłam ją za szyję i mocno do siebie przytuliłam cicho płacząc. Odwzajemniła szybko gest. Desperacko złapałam się jej ramion i nie chciałam puścić. - To było za długo. My musimy być razem. Nie wytrzymam tu dłużej jak nie będziemy mogły razem rozmawiać.
-Oni chcą nas zniszczyć. - wyszlochała.
-Nie damy się. - zaprzeczyłam z lekką chrypką przez płacz. Miałyśmy czas dla siebie tylko godzinę. Tak. Tylko. Osobie, którą się kocha, wspiera i otrzymuję się od niej tego samego czas trwa niby nieustannie, ale jest za krótki.
- Ile musimy tu niby jesszcze być ? - spytała, kiedy usiadłyśmy na jednej z ławek.
-Dwa miesiące razem mamy tu być.
-A ile czasu już minęło ?
-Nie mam pojęcia. - odpowiedziałam. - Wszystko tak się dłuży, jak nie jesteśmy razem.
-Zrozumiałam coś. - powiedziała cicho - Nie będę cię okłamywać. Jestem na to za słaba, a tylko tobie mogę zaufać.
-Kocham cię siostrzyczko. - przytuliłam ją.
-Ja ciebie też. Nawet nie wiesz jak mocno. Przepraszam za wszystko. Powinnam ci powiedzieć jak to piekło się zaczęło. Zasługujesz na lepszą przyjaciółkę, ale....
-Nie ma lepszej Bells. Powinnaś, ale nikt nie jest nieomylny. Jesteśmy w tym razem cokolwiek by nie było.
-Na zawsze razem ?
-Na zawsze. - podniosłam mały paluszek do góry. Ta szybko zrozumiała o co chodzi i złożyłyśmy sobie taką obietnicę lekko się śmiejąc przez łzy. Nie wiem czy z mojego głupiego pomysłu, sytuacji czy tego jak w tamtym momencie wyglądałyśmy. Ale wiedziałyśmy, że to co nam potrzeba w tamtej chwili to być razem.





Selinka : Nie wiem czemu, ale bardzo mocno podoba mi się ten rozdział. Przy jego pisaniu naprawdę oddałam wiele swoich emocji.....no cóż...mam nadzieję, że chociaż komuś się spodoba to co napisałam. Naprawdę jeśli czytacie nasze rozdziały to komentujcie, bo to, że są wyświetlenia, to co z tego ? Komentarze są ważne. Choć ja napisałam ten rozdział, by......niektórym osobom raczej parę rzeczy wyjaśnić ? Nie wiem. Ale to jest pisane prosto z serca. To co my piszemy.....ja czy Issie....mam nadzieję, że wam się podoba. Nic więcej nie będę pisac. NN pojawił się bardzo szybko według mnie, ale miałam tak jakby....natchnienie możemy to tak nazwać. Wiem, że wielu osobom może się nie spodobać to co napisałam, ale......raz się żyję tak ? A więc.....czekajmy teraz na z pewnością o wiele lepszy rozdział w wykonaniu Issie....ja.....ja cóż postaram się i tak szybko następnym razem. A i jak dojdzie do tych 10 000 wyświetleń to będzie mały prezencik. Wiec....miło by było i dla mnie i Issie. W końcu to nasz blog wspólny. Więc czekamy na komy.
Buziaki
Selinka :*
[ Kurde po co aż tak się rozpisałam ? :)  ]



Issie : Rozdział świetny, taki inny, mi się spodobał. Ta rozmowa Bell i Ellie słodka
huh. tyle ode mnie.
Czekamy na komy i nie zamierzamy porzucać tego bloga
Buziaki, Issie

czwartek, 25 września 2014

Rozdział dwudziesty siódmy

Sztuczny uśmiech na twarz i lecimy dalej.
Nie chce ich zawieść, bez względu na to, że to mi szkodzi.
Ja sobie poradzę, albo i nie,
Ale muszę udawać, by było dobrze.’’

Pespektywa Belli

Czułam się potwornie. Byłam przywiązana pasami i nie mogłam już dłużej tego znieść. Pomimo, że byłam tu niby sama, czułam się kontrolowana i śledzona. Słyszałam glosy...Choć nie. To były krzyki. Jakby ktoś cierpiał. Ściany do mnie szeptały, jakby nie były zwykłą rzeczą, tylko czymś innym...Ważniejszym. Czemu to znów mnie spotyka? Czy ha naprawdę aż tak dużo złego komuś zrobiłam? Szarpałam się coraz gwałtowniej. Widziałam swoją krew z nadgarstków poobdzieranych od pasów i kompletnie mnie to nie ruszało. No bo jak może mnie ruszać coś co jest moim życiem? Jasper i Edward mnie wkurzyli. Zamknęli mnie tu. Nienawidzę ich. Co myśleli, że wyjdę stąd uśmiechnięta i rozpromieniona? No to chyba kurde logiczne, że się nie da. Za długo tkwię w tym gównie, bym teraz nagle zaczęła żyć normalnie. Czy żałuje, że zaczęłam to robić? Na pewno. Dobre było na początku. Teraz już prawie tego nawet nie czuje. Najbardziej szkoda mi Eleny. Próbuje pomóc komuś, komu nie jest w stanie. Po co ona ze mną jest? Ja nawet jej się nie umiem odwdzięczyć. To jest chore. Mogłaby znaleźć lepszych przyjaciół, a nie użalać się z taka idiotką jak ja. Postanowiłam się jakoś odwiązać. Na szczęście się udało. Wyjęłam komórkę ze swojej, a właściwie Jaspera bluzy. Tak, tak. Dobrze słyszycie. Ja- Bella schowałam drugi telefon na wszelki wypadek. Zadzwoniłam do Jaspera. Nie odbierał. Do Edwarda też nic. Taa...Właśnie w takich momentach najłatwiej poznać przyjaciół. Nawet mój brat ma mnie gdzieś. Poczułam ucisk w sercu. Miałam się nie denerwować? Mogli pomyśleć o tym zanim mnie tu zamknęli. Zaczęłam spazmatycznie oddychać. Ktoś do mnie dzwonił, a ja nie miałam sił odebrać. Ostatkiem sił podniosłam telefon. Jasper.
-Słucham, kto mówi?
-To ja Bella.
-Bells?! Masz dziwny głos. Coś się stało?
-Proszę cię, zabierz mnie stąd.
-Skarbie, nie mogę. Wytrzymasz. W ogóle skąd masz telefon mieli wam zabrać?
-Serio?! Tym się przejmujesz?!
-Issie płaczesz?
-Taa...Bo już cię to obchodzi no nie?
-Zaraz tam będę. –Po jakimś masakrycznie długim czasie mój wspaniały braciszek łaskawie się pojawił. Myślałam, że tu wypluje płuca. Podbiegł do mnie.
-O cholera, mała, co ci się stało? Biłaś się z kimś?- Chciał mnie przytulić, ale się mu wyrwałam. –Siostrzyczko, co jest? Nie odsuwaj mnie od siebie.-i wtedy do naszej ferajny dołączyła również Elena.
-Bells, co się stało?
-Wiecie co?! Dajcie mi wszyscy święty spokój! Nienawidzę was wszystkich! Skoro tu mnie wepchaliście to faktycznie musiałam wam przeszkadzać.
-Nie gadaj głupot słońce. To dla twojego dobra.
-To też- podwinęłam rękawy. Zobaczyli moje siniaki, blizny, oraz świeże obtarcia.
-Boże skarbie...Ja nie wiedziałem....
-Tak akurat. Powiedz mi, jak długo to planowaliście? Hmm?
-Wcale. Uspokój się Bello. Twoje nerwy tu nie pomogą. -Zaczęło mi się kręcić w głowie. Czułam się jak na karuzeli w przedszkolu. To tak cholernie paraliżowało. Na całym ciele czułam i widziałam pełzające po mojej skórze węże. Próbowałam je z siebie strzepać. Nim się obejrzałam zaczęłam rozdrapywać wszystkie, jeszcze nie zagojone rany. Ktoś chciał mi przetrzymać ręce, co tylko dodatkowo mnie wkurzyło i waliłam kogoś z całej siły w szczękę. Nie widziałam twarzy. Czułam się jakbym płynęła. Zemdlałam? A może po prostu zasnęłam? Nie wiem. Nadal tkwiłam w tym samym koszmarze. Tym razem nie była piękna i zielona., a obok mnie nie było nikogo, na kim mi zależało. Było ciemno. Niebo raz po raz przecinały kolejne błyskawice. Na ziemi były różnego gatunku węże. Szybko zerwałam się z miejsca. Leżałam na nich. Słałam na nich. Boże...Ja już nie mogę. Niech to się skończy. Czułam gorący pot oblewający moje czoło. Jak umieram to...Nie narzekam. Choć nie. To mało prawdopodobne, ale zawsze warto mieć nadzieje, że w końcu to nastąpi. Tylko....czy ja tego na pewno chce? W sumie to....Nie wiem. Przecież Elena.....Z pewnością znajdzie nowych, lepszych przyjaciół, ale czy nigdy nawet o mnie nie pomyśli? Czy wspomnienia o mnie nie zaczęłyby powodować bólu? Nie wiem. Na razie o tym nie będę myśleć. Zrobię to jutro. Może. Ale nie wiem....Czuje się zagubiona w tym wszystkim. W tak ciemnej pustce w mojej głowie. Czy warto płakać za czymś czego już i tak nigdy nie odzyskam? Może lepiej nadal lepiej udawać szczęśliwą? Nie wiem. Powoli upadam. Jakbym skoczyła z klifu tylko bardziej boleśnie.

Perspektywa Jaspera

Nie wiedziałem o co w tym wszystkim chodzi. Czemu myśli, że mamy ją gdzieś? Przecież tu mają jej pomóc. Kocham ją. Widziałem jak klęka na ziemi z krzykiem. Coś ją bolało? A może była chora? Elena patrzyła na nią ze zrozumieniem.

-Co z nią jest?

-Atak panie mądry. -Edward do niej podszedł, kiedy zauważył, że zaczęła rozdrapywać rany, a ona....Wymierzyła mu cios. Natychmiast zalał się krwią. Bella zresztą też. W końcu jak mogłaby się nie uszkodzić bijąc takiego....Mamuta? W porównaniu z nią to jest masakra. Położyłem moją kruszynę na łóżku. Coraz bardziej martwiła mnie jej waga. Przecież ona topiła się w pościeli! Nienawidziłem dni, kiedy wszystko się waliło na jej małą, słodziutka główkę. W sumie ostatnio było dobrze, ale tylko ja myślałem, że jest dobrze? Kurde. Kocham ją, ale jej psychika jest serio bardzo skomplikowana. Wiedziałem, że jest wrażliwsza od innych, ale nie spodziewałem się czegoś takiego. Myśli, że się potnie i dzięki temu będzie dobrze. Nie wiem. Kiedyś kochała malować, a teraz to ja jej w ogóle nie znam. Słucha ostrej muzyki, jej pokój wygląda jak sala egzorcysty....albo raczej demona. Tylko o czarnym i o czarnym. Wczoraj wywaliłem jej prawie całą szafę.  Bo wspólnie z psychologiem stwierdziliśmy, że ten kolor ją zapewne dołuje. Wiem, że czasu nie cofnę, ale będę walczył, bo poczuła się choć odrobinę pewniej w moim towarzystwie. By mi zaufała. Wiem, że pragnę nie możliwego, ale nadzieje warto mieć. Ona mi tego nie wybaczy. Albo może jednak....?

*******************************************************************************

 Issie : Tak, tak. Moja systematyczność to katastrofa. Wiem, że jestem podła katując tak tą biedną Bells, ale niech jeszcze troszeczkę pocierpi. Ale już nie dużo. Chyba. I Elenka też. Huh. Nie wiem co wymyśli Selly, ale...poczekamy, pomyślimy. Dziękujemy za komy i do nn. Buziaki, Issie:*

Selinka: Jak na razie to nic nie pomyślę Issie ! Mam kłopoty i nie wiem jak będzie  z moimi rozdziałami jednak postaram się dodać NN szybko. Ta ja i moje gadanie.........pic na wodę bla bla bla. Ale mam nadzieję, że szybko napiszę coś dla was. Dziękujemy za wszystkie komentarze. Mi bardzo się podoba ten rozdział nie wiem jak wam........pewnie tak samo ! No to do NN.
Buziaki
Selinka :*