Idę tą samą drogą,
Gdzie cię spotkałam.
To nic wielkiego,
Że pytasz kiedy wstanę.
Szukasz w moich słowach podtekstów.
Że nadal masz dla mnie znaczenie.
Lepiej daj sobie spokój.
Nie mów nic.
Twoje słowa nie mają dla mnie znaczenia.
Chcesz żyć ubiegłym dniem?
To nie ma żadnego znaczenia.
Nie umiesz wyczuć tej melodii,
Bo po drodze zgubiłeś rytm.
Utopiłeś nadzieje i sny.
Przez to, co chciałeś mieć,
wszystko zniszczyłeś.
I teraz jesteś przegrany.
Nie chce o tobie pamiętać.
Twój ból mnie już nie wzrusza.
Odkąd odszedłeś i postanowiłeś, że uciekniesz.
Teraz próbujesz za mną biec.
Po drodze się potykasz.
Toniesz w niepamięci.
Nie zdążysz do mnie na czas.
Jestem już daleko.
Za mną idzie mój przyjaciel,
którym ty nigdy nie byłeś.
Nie zobaczysz co czułam,
bo nigdy mnie nie znałeś.
Dla ciebie jestem zagadką.
Słyszę szum w mojej głowie.
Po raz kolejny odchodzisz.
Jesteś aniołem śmierci.
Rzucasz na mnie klątwę.
Zatruwasz mnie swoim jadem.
Topisz we własnych łzach.
Jesteś moim wspomnieniem.
Kimś więcej niż będę ja.
Zapełnisz ta pustkę,
koisz mój gniew.
Jesteś moją częścią.
Na zawsze będę ją mieć.
*Perspektywa Belli*
Zabawne. Całe życie gramy. Idealizujemy osoby, a których nam zależy lub które kiedyś były dla nas ważne. Ale miłość jest ślepa. Nikt nie wie od czego wszystko się zaczęło. Lub raczej od kogo. Odkąd jesteśmy z Ellie w tym ośrodku, sądzę, że zbliżyłyśmy się do siebie. Wiem, że jestem dla niej ciężarem, ale powoli zaczynam rozumieć, że najwyraźniej rzeczywiście nic nas nie zniszczy. Bo nie mogę tak po prostu zwątpić, jeśli chcę spróbować się odnaleźć w tym wszystkim. Nie jestem sama. Już nie czuję tej wiecznej pustki. Za każdym razem kiedy po raz kolejny spotykam się z Stefanem, Damonem lub Jazzem widzę, że chcą mi pomóc. Jest jeszcze Eddy. Brakuje mi go, ale podobno ma ważniejsze sprawy na głowie...Tak sądzę, bo odkąd tu jestem nie odwiedził mnie ani razu. Zresztą....Czemu miałby do mnie przyjść? Było mu zwyczajnie mnie szkoda. Nic więcej. Usłyszałam pukanie do drzwi. Wiedziałam, że to Jared- mój psycholog. Jest tylko piec lat starszy ode mnie. Szczerze mówiąc, nie ufam mu. Nie lubię kiedy na stołówce piorunuje mnie wzrokiem i śledzi każdy mój krok. Przeraża mnie to.
-Witaj Bello. Wyspałaś się?
-A jak sądzisz? Pewnie było mnie słychać w całym ośrodku, co?
-Nie...Właśnie byłaś spokojna. Był u ciebie taki chłopak.- zdziwiona spojrzałam na niego.
-Kto?
-Przedstawił się jako Damon Salvadore. Czeka na korytarzu. Wiem, że nie powinienem go wpuszczać, ale powiedział, że musi ci coś przekazać.
-Zawoła go pan?- odwróciłam się w jego stronę, kiedy ktoś za nami wybuchnął śmiechem. Od razu wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam w ramiona Damonka. Tak naprawdę nigdy nie sadziłam, ze tak bardzo zacznie mi na nim zależeć. Już się go nie boje. Prawie...
-Oj Belly, gdzie ty znowu odjechałaś?-zapytał mnie z rozbawieniem w głosie.
-Nigdzie...Po prostu nie najlepiej się dziś czuje.
-A co się dzieje misiu?
-Nienawidzę ich. Po prostu nienawidzę.
*Perspektywa Damona*
Bella się mnie już nie bała. To spostrzeżenie było dla mnie największym prezentem od losu. Pozornie wszystko zaczęło się układać. Właśnie. Pozornie. Tak naprawdę czasem wydaje mi się, że tak naprawdę nikt jej nie znał. Ale to tylko moja opinia. Wierzę, że będzie z nią jeszcze lepiej. Bo przecież po burzy zawsze wstaje słońce, tak? Mam nadzieje. Po raz pierwszy zależało mi na kimś bardziej niż na mnie samym. Naprawdę. Traktowałem ją jak siostrę. Byłem przyzwyczajony do tego, że jestem sam, a teraz wszystko się zmienia. Zmienia na lepsze. Wiem, że Bella ma jeszcze opory i nie ufa. Z tego co wiem, to stała się taka od śmierci swojego brata. Tak powiedział mi Jasper, a on mnie nienawidzi. Wie jednak, że musi mnie zaakceptować, bo Bella mu tego nie wybaczy, a ona znaczy dla niego tyle co dla mnie. W końcu została mu tylko ona. Aktualnie wyciągnąłem ją na piknik. Taki jakby. No...Po prostu poszliśmy na łąkę. Znając życie i tak nikt nie tknie jedzenia. Ale może uda mi się ją trochę oderwać od tego głupiego świata.
- O czym marzysz?
-Hmm?- jej spojrzenie było dziwnie odległe. Jakby przysłuchiwała się wszystkiemu z oddali, a nie siedząc obok mnie.
-Pytałem o twoje marzenia słonko. Gdzie teraz się podziewałaś?
-W ogródku. Z Jazzem.
-Wspominasz.- to nie było pytanie. Nie w sposób było tego nie zauważyć. Szkoda tylko, że ona nie potrafiła spostrzec., że to jej szkodzi.
-Możliwe. A jeśli mówimy o marzeniach to chcę znów być dzieckiem.
-Dlaczego?
-Dla dzieci nawet czerń jest kolorowa. Tęsknię za tą nieświadomością, że zło w ogóle istnieje. - przytuliłem ją.
-Nie martw się. Będzie lepiej.
-Wiesz, to mnie denerwuje. wszyscy mi to powtarzacie, a tak naprawdę nie możecie powiedzieć, czy rzeczywiście tak będzie.
-Ale wierzyć chyba warto, co?
-Wierze w Elenę. I w naszą przyjaźń. Tyle mi wystarczy.
*Perspektywa Edwarda*
Jestem wrednym idiotą. Wiem, że powinienem choć odwiedzić Issie. Tylko, że tak naprawdę to się boję. Staje mi się bliska. Zdecydowanie za bliska. To nie jest już zwykła relacja sympatii między pacjentem, a psychologiem. To się przerodziło w coś o wiele trwalszego. Muszę o niej zapomnieć. Najlepiej tak, by nie musiała przeze mnie cierpieć. Usłyszałem, że ktoś do mnie dzwoni. Elena. Odebrać czy nie? To w końcu moja siostra. Wypadałoby.
-Hey Ellie.
-Ty mi tu nie gadaj idioto! Co ty sobie myślisz? Hmmm? No ja sie ciebie pytam?! Wiedziałam, że jesteś debilem, ale kurde zaraz napisze do matki, że wychowała downa i to w dodatku najgłupszego na świecie!
-Ale siostra o co ci chodzi?
-Ty mi tu nie siostruj! Lepiej weź rusz swoje szanowne cztery litery i przyjedź do nas, bo Issie o ciebie pyta.- wysiliłem się na jak najbardziej obojętny ton na jaki było mnie stać.
-Ale ja nie jestem jej niańką!
-Tak? Uważasz, że to, byś ją łaskawie odwiedził skoro jeszcze niedawno nazywałeś ją przyjaciółką to niańczenie jej? W takim razie pieprz się Cullen!
-Przykro mi, ale nie mam z kim.
-To idź do lasu. Na pewno kogoś tak znajdziesz, kto będzie dla ciebie odpowiedni, bo dla mojej siostry nie jesteś ani odrobinę odpowiedni.
-A ja jestem twoim bratem. Więc mnie zrozum.Ona nie ma dla mnie znaczenia. - To zabawne jak kłamstwo może pięknie brzmieć w ustach człowieka. Podobno jeśli się je wielokrotnie powtarza to ono staje się prawdą. To co? Popróbujemy, prawda?
-W takim razie jesteś podły. I módl się, by Bella ci to wybaczyła jak dojdziesz do właściwych wniosków, bo ja na jej miejscu bym cię olała w cholerę.- rozłączyłem się. Bo ile mam słuchać pretensji własnej siostry. Miała wybór. Wybrała ją. A ja nigdy jej tego nie wybaczę, bo skoro jest moją siostrą to powinna mnie wspierać w każdej decyzji. bez względu na wszystko inne. Jak widać, nie mam co na nią liczyć. Cholernie trudne. W końcu całe życie byliśmy razem, a teraz to się kończy. Przez jedną dziewczynę. A najgorsze w tym wszystkim jest to,że moi rodzice ją ubóstwiają. Uważają ją za taka małą kochaną córeczkę. A tak naprawdę to tylko poza. Chciała zniszczyć moją rodzinę?Brawo. 1:0 dla niej. Tylko, że nie przewidziała, że ja się odegram. Edward Anthony Cullen nadchodzi! I tym razem nie dam jej wygrać. Koniec z jakimikolwiek uczuciami w stosunku do niej i wiecznej trosce. Jest prawie dorosła. A ja nie jestem jej ojcem. Będę żył tak, jakby Bella Swan nigdy nie pojawiła się w moim życiu. To co? Przedstawienie czas zacząć!
***************************************************************************
Issie: No więc napisałam rozdział. Wreszcie. Mam nadzieje, że nie zanudziłam. Czekamy na komy i dziękujemy za poprzednie. Buziaki, Issie:*
Selinka: No cóż mi jak zawsze oczywiście się podoba. Teraz pytanie, co ja napiszę i kiedy. Przez szkołę wstaje od lekcji jakoś około 24 lub nawet 1 więc....jest ciężko, ale mam nadzieję, że coś uda mi się napisać.
Czekamy na komy.
Dziękuję za wszystkie poprzednie, które się ukazały, a nie były żadnym spamem pisanym na inne blogi tak samo....co się zdarza czasem.
Buziaki
Selinka :*
piątek, 14 listopada 2014
niedziela, 28 września 2014
Rozdział dwudziesty ósmy
Żaden dzień nie jest dobry.
Codziennie ktoś umiera, ludzie tracą bliskich, płaczą, nieszczęśliwie się zakochują, cierpią, popadają w depresje, popełniają samobójstwa, ranią siebie i innych ludzi.
Jak taki dzień może być dobry ?
Czemu ludzie tak często do siebie odnoszą się " idź do psychiatyka ! " w śmiechu. Czy coś w tym śmiesznego ? Czy coś takiego powinno być odbierane jako coś normalnego ? Nie. To najgorsza rzecz na całym świecie mimo prawdopodobnej " pomocy " ich pracowników. Chodzi tu żywa śmierć zaplatając węzły wokół szyi ludzi. Niszczy wszystko wokół jakby ktoś był ze szkła, papieru. Tak po prostu. Jednym dotknięciem i myślą potrafi zniszczyć człowieka. Wydaje mi się jakby każdy chciał tu mnie przytwierdzić do ziemi, a ja patrzę jednak na nich z góry pewna siebie i tego co mówię. Amnezja ? Może i ją miałam, ale już koniec z tym.
-Czy to konieczne ? - pytam wkurzona, kiedy ci próbują mnie przytrzymać płasko na łóżku. Lekarze patrzą na mnie podejrzliwie.
-Jesteś wkurzona. Tak. - odpowiada jak skończony idiota
-Przez was ! Odwiąż mnie skurwielu ! - krzyczę próbując zerwać pasy ze swoich nadgarstków. Towarzyszy temu okropny ból, ale nie poddaje się. Muszę iść do Belli. Musze ją zobaczyć. Kompletnie niewzruszeni patrzą na mnie. Jeden z nich łapię za moją głowę po czym wpycha do moich ust z 20 tabletek na raz. Krzyczę, wiercę się, wrzeszczę, ale nic na to nie poradzę. Muszę je połknąć.
-Pomogą ci. Uspokoisz się. - czuję się jednak jeszcze bardziej wkurzona, zdesperowana. Kolejne tabletki, a ja czuję jak powoli obraz przed moimi oczami się zamazuje. W końcu ulegam i połykam je sama prosząc o trochę wody. Położyłam się już spokojnie tylko po to, by wyszli. Tak naprawdę drżałam ze strachu, płaczu i wkurzenia. Czy to możliwa taka mieszanka ? Od kiedy tu jestem jak najbardziej. Nie potrafię się trzymać już twardo na ziemi. Chce tylko stąd wyjść. Chce opowiedzieć wszystko Bells i myśleć, że to tylko i wyłącznie koszmar. Tak nie jest. To życie.
A kiedy spojrzysz w lustro zauważysz siebie. Już nie ze mną, a oddzielnie. Zatęsknisz za tym, co było, a czego już nie ma. Zaczniesz mnie przepraszać, ale co to da ? Słowa znikną, gdzieś pośrodku ich miliona znajdziesz mnie. Ja będę pamiętać. To co było, jest. Wszystko. Myślisz, że zapomnę o tym ile przeżyliśmy razem chwil ? Pokochaj mnie znowu tak jakby ten wielki kawałek tego, co ominęliśmy był tylko nicością. Zatęsknij za moją miłością, a pewnego dnia będzie jak dawniej. Cały ból i całą prawdę noszę jak bliznę po bitwie. To duma i chwała, ale i cierpienie.
-Cześć. - powiedziała dziewczyna siedząca obok mnie w świetlicy. Ledwo przytomnie spojrzałam na nią i przeczesałam do tyłu włosy spadające mi na twarz.
-Hej. Co chcesz ? - spytałam wprost wiedząc jak zachowują się tu ludzie.
-Jesteś dziwnie gruba wiesz ? - powiedziała nie wyrażając żadnych emocji.
-Wcale nie. Jestem szczupła i akurat. Jak masz na imię ?
-Anoreksja. Jestem Anoreksja ? - zaśmiałam się z niej, ale w gruncie rzeczy było to dla mnie przerażające
-Czyli jesteś anoreksją ?
-Tak można powiedzieć.-przytaknęła, a ja dopiero zauważyłam jak bardzo wychudzone było jej ciało.
-Powinnaś to leczyć. Wiesz jakie to okropne, co robisz ze swoim ciałem ?
-Wyglądam przecież bardzo dobrze.
-Wyglądasz jak sama skóra i kości, reszta wisi na tobie jak na wieszaku.
-Sama chciałbyś tak wyglądać, a nie jak tyle ludzi tu wygląda jak kompletne grubasy.
-Opanuj się ! Jesteś masakrycznie chuda czy ty tego nie dostrzegasz ? To co robisz ze swoim ciałem jest okropne. Pewnie nie masz siły na nic, a co dopiero chęci. Masz serio ochotę przez cały dzień siedzieć przed toaletą by tylko podkreślić tą swoją nicość w talii czy to jak niezdrowo wyglądasz ? Piękno człowieka nie tkwi w tym jak wyglądasz, a w tym jaki jesteś, a wierzę, że jesteś naprawdę wspaniałą osobą, ale ta choroba.....
-Anoreksja to nie choroba- zaprzeczyła ze łzami w oczach
-To jest choroba. Zabija twoje ciało i psychikę. Proszę cię to nie jest piękno. - pokazałam ręką na jej ciało. - To jest chore i powinnaś to leczyć, bo tak nie da się żyć. Wolisz żyć czy udawać, że żyjesz ? Mówię ci. Żyj, bo warto. To by tu siedzieć nie jest niczego warte, a do tego miejsca to cię doprowadziło.
-Muszę iść. - powiedziała cicho, wstała i odeszła parę kroków po czym odwróciła się w moją stronę. - Chwila......chyba......ee....dziękuję. - wydukała ledwo słyszalnie. Uśmiechnęłam się lekko w jej stronę, a ta wolnym krokiem odeszła przed siebie. Czemu ludzie tak boją się takich osób ? To takie same osoby jak i wszyscy, ale zagubione . Ty też możesz być zagubiony. Nie warto pomagać ? Według mnie warto.
-Bells ! - krzyknęłam rzucając się na nią. Objęłam ją za szyję i mocno do siebie przytuliłam cicho płacząc. Odwzajemniła szybko gest. Desperacko złapałam się jej ramion i nie chciałam puścić. - To było za długo. My musimy być razem. Nie wytrzymam tu dłużej jak nie będziemy mogły razem rozmawiać.
-Oni chcą nas zniszczyć. - wyszlochała.
-Nie damy się. - zaprzeczyłam z lekką chrypką przez płacz. Miałyśmy czas dla siebie tylko godzinę. Tak. Tylko. Osobie, którą się kocha, wspiera i otrzymuję się od niej tego samego czas trwa niby nieustannie, ale jest za krótki.
- Ile musimy tu niby jesszcze być ? - spytała, kiedy usiadłyśmy na jednej z ławek.
-Dwa miesiące razem mamy tu być.
-A ile czasu już minęło ?
-Nie mam pojęcia. - odpowiedziałam. - Wszystko tak się dłuży, jak nie jesteśmy razem.
-Zrozumiałam coś. - powiedziała cicho - Nie będę cię okłamywać. Jestem na to za słaba, a tylko tobie mogę zaufać.
-Kocham cię siostrzyczko. - przytuliłam ją.
-Ja ciebie też. Nawet nie wiesz jak mocno. Przepraszam za wszystko. Powinnam ci powiedzieć jak to piekło się zaczęło. Zasługujesz na lepszą przyjaciółkę, ale....
-Nie ma lepszej Bells. Powinnaś, ale nikt nie jest nieomylny. Jesteśmy w tym razem cokolwiek by nie było.
-Na zawsze razem ?
-Na zawsze. - podniosłam mały paluszek do góry. Ta szybko zrozumiała o co chodzi i złożyłyśmy sobie taką obietnicę lekko się śmiejąc przez łzy. Nie wiem czy z mojego głupiego pomysłu, sytuacji czy tego jak w tamtym momencie wyglądałyśmy. Ale wiedziałyśmy, że to co nam potrzeba w tamtej chwili to być razem.
Selinka : Nie wiem czemu, ale bardzo mocno podoba mi się ten rozdział. Przy jego pisaniu naprawdę oddałam wiele swoich emocji.....no cóż...mam nadzieję, że chociaż komuś się spodoba to co napisałam. Naprawdę jeśli czytacie nasze rozdziały to komentujcie, bo to, że są wyświetlenia, to co z tego ? Komentarze są ważne. Choć ja napisałam ten rozdział, by......niektórym osobom raczej parę rzeczy wyjaśnić ? Nie wiem. Ale to jest pisane prosto z serca. To co my piszemy.....ja czy Issie....mam nadzieję, że wam się podoba. Nic więcej nie będę pisac. NN pojawił się bardzo szybko według mnie, ale miałam tak jakby....natchnienie możemy to tak nazwać. Wiem, że wielu osobom może się nie spodobać to co napisałam, ale......raz się żyję tak ? A więc.....czekajmy teraz na z pewnością o wiele lepszy rozdział w wykonaniu Issie....ja.....ja cóż postaram się i tak szybko następnym razem. A i jak dojdzie do tych 10 000 wyświetleń to będzie mały prezencik. Wiec....miło by było i dla mnie i Issie. W końcu to nasz blog wspólny. Więc czekamy na komy.
Buziaki
Selinka :*
[ Kurde po co aż tak się rozpisałam ? :) ]
Issie : Rozdział świetny, taki inny, mi się spodobał. Ta rozmowa Bell i Ellie słodka
huh. tyle ode mnie.
Czekamy na komy i nie zamierzamy porzucać tego bloga
Buziaki, Issie
czwartek, 25 września 2014
Rozdział dwudziesty siódmy
Sztuczny uśmiech na twarz i lecimy
dalej.
Nie chce ich zawieść, bez względu na
to, że to mi szkodzi.
Ja sobie poradzę, albo i nie,
Ale muszę udawać, by było dobrze.’’
Pespektywa Belli
Czułam się potwornie. Byłam
przywiązana pasami i nie mogłam już dłużej tego znieść. Pomimo, że byłam tu
niby sama, czułam się kontrolowana i śledzona. Słyszałam glosy...Choć nie. To
były krzyki. Jakby ktoś cierpiał. Ściany do mnie szeptały, jakby nie były
zwykłą rzeczą, tylko czymś innym...Ważniejszym. Czemu to znów mnie spotyka? Czy
ha naprawdę aż tak dużo złego komuś zrobiłam? Szarpałam się coraz gwałtowniej.
Widziałam swoją krew z nadgarstków poobdzieranych od pasów i kompletnie mnie to
nie ruszało. No bo jak może mnie ruszać coś co jest moim życiem? Jasper i
Edward mnie wkurzyli. Zamknęli mnie tu. Nienawidzę ich. Co myśleli, że wyjdę
stąd uśmiechnięta i rozpromieniona? No to chyba kurde logiczne, że się nie da.
Za długo tkwię w tym gównie, bym teraz nagle zaczęła żyć normalnie. Czy żałuje,
że zaczęłam to robić? Na pewno. Dobre było na początku. Teraz już prawie tego
nawet nie czuje. Najbardziej szkoda mi Eleny. Próbuje pomóc komuś, komu nie
jest w stanie. Po co ona ze mną jest? Ja nawet jej się nie umiem odwdzięczyć.
To jest chore. Mogłaby znaleźć lepszych przyjaciół, a nie użalać się z taka
idiotką jak ja. Postanowiłam się jakoś odwiązać. Na szczęście się udało.
Wyjęłam komórkę ze swojej, a właściwie Jaspera bluzy. Tak, tak. Dobrze
słyszycie. Ja- Bella schowałam drugi telefon na wszelki wypadek. Zadzwoniłam do
Jaspera. Nie odbierał. Do Edwarda też nic. Taa...Właśnie w takich momentach
najłatwiej poznać przyjaciół. Nawet mój brat ma mnie gdzieś. Poczułam ucisk w
sercu. Miałam się nie denerwować? Mogli pomyśleć o tym zanim mnie tu zamknęli.
Zaczęłam spazmatycznie oddychać. Ktoś do mnie dzwonił, a ja nie miałam sił
odebrać. Ostatkiem sił podniosłam telefon. Jasper.
-Słucham, kto mówi?
-To ja Bella.
-Bells?! Masz dziwny głos. Coś się
stało?
-Proszę cię, zabierz mnie stąd.
-Skarbie, nie mogę. Wytrzymasz. W
ogóle skąd masz telefon mieli wam zabrać?
-Serio?! Tym się przejmujesz?!
-Issie płaczesz?
-Taa...Bo już cię to obchodzi no
nie?
-Zaraz tam będę. –Po jakimś
masakrycznie długim czasie mój wspaniały braciszek łaskawie się pojawił.
Myślałam, że tu wypluje płuca. Podbiegł do mnie.
-O cholera, mała, co ci się stało?
Biłaś się z kimś?- Chciał mnie przytulić, ale się mu wyrwałam. –Siostrzyczko,
co jest? Nie odsuwaj mnie od siebie.-i wtedy do naszej ferajny dołączyła
również Elena.
-Bells, co się stało?
-Wiecie co?! Dajcie mi wszyscy święty
spokój! Nienawidzę was wszystkich! Skoro tu mnie wepchaliście to faktycznie
musiałam wam przeszkadzać.
-Nie gadaj głupot słońce. To dla
twojego dobra.
-To też- podwinęłam rękawy.
Zobaczyli moje siniaki, blizny, oraz świeże obtarcia.
-Boże skarbie...Ja nie
wiedziałem....
-Tak akurat. Powiedz mi, jak długo
to planowaliście? Hmm?
-Wcale. Uspokój się Bello. Twoje
nerwy tu nie pomogą. -Zaczęło mi się kręcić w głowie. Czułam się jak na
karuzeli w przedszkolu. To tak cholernie paraliżowało. Na całym ciele czułam i
widziałam pełzające po mojej skórze węże. Próbowałam je z siebie strzepać. Nim
się obejrzałam zaczęłam rozdrapywać wszystkie, jeszcze nie zagojone rany. Ktoś
chciał mi przetrzymać ręce, co tylko dodatkowo mnie wkurzyło i waliłam kogoś z
całej siły w szczękę. Nie widziałam twarzy. Czułam się jakbym płynęła.
Zemdlałam? A może po prostu zasnęłam? Nie wiem. Nadal tkwiłam w tym samym
koszmarze. Tym razem nie była piękna i zielona., a obok mnie nie było nikogo,
na kim mi zależało. Było ciemno. Niebo raz po raz przecinały kolejne
błyskawice. Na ziemi były różnego gatunku węże. Szybko zerwałam się z miejsca.
Leżałam na nich. Słałam na nich. Boże...Ja już nie mogę. Niech to się skończy.
Czułam gorący pot oblewający moje czoło. Jak umieram to...Nie narzekam. Choć
nie. To mało prawdopodobne, ale zawsze warto mieć nadzieje, że w końcu to
nastąpi. Tylko....czy ja tego na pewno chce? W sumie to....Nie wiem. Przecież
Elena.....Z pewnością znajdzie nowych, lepszych przyjaciół, ale czy nigdy nawet
o mnie nie pomyśli? Czy wspomnienia o mnie nie zaczęłyby powodować bólu? Nie
wiem. Na razie o tym nie będę myśleć. Zrobię to jutro. Może. Ale nie
wiem....Czuje się zagubiona w tym wszystkim. W tak ciemnej pustce w mojej głowie.
Czy warto płakać za czymś czego już i tak nigdy nie odzyskam? Może lepiej nadal
lepiej udawać szczęśliwą? Nie wiem. Powoli upadam. Jakbym skoczyła z klifu
tylko bardziej boleśnie.
Perspektywa Jaspera
Nie wiedziałem o co w tym wszystkim chodzi. Czemu myśli, że mamy ją gdzieś? Przecież tu mają jej pomóc. Kocham ją. Widziałem jak klęka na ziemi z krzykiem. Coś ją bolało? A może była chora? Elena patrzyła na nią ze zrozumieniem.
-Co z nią jest?
-Atak panie mądry. -Edward do niej podszedł, kiedy zauważył, że zaczęła rozdrapywać rany, a ona....Wymierzyła mu cios. Natychmiast zalał się krwią. Bella zresztą też. W końcu jak mogłaby się nie uszkodzić bijąc takiego....Mamuta? W porównaniu z nią to jest masakra. Położyłem moją kruszynę na łóżku. Coraz bardziej martwiła mnie jej waga. Przecież ona topiła się w pościeli! Nienawidziłem dni, kiedy wszystko się waliło na jej małą, słodziutka główkę. W sumie ostatnio było dobrze, ale tylko ja myślałem, że jest dobrze? Kurde. Kocham ją, ale jej psychika jest serio bardzo skomplikowana. Wiedziałem, że jest wrażliwsza od innych, ale nie spodziewałem się czegoś takiego. Myśli, że się potnie i dzięki temu będzie dobrze. Nie wiem. Kiedyś kochała malować, a teraz to ja jej w ogóle nie znam. Słucha ostrej muzyki, jej pokój wygląda jak sala egzorcysty....albo raczej demona. Tylko o czarnym i o czarnym. Wczoraj wywaliłem jej prawie całą szafę. Bo wspólnie z psychologiem stwierdziliśmy, że ten kolor ją zapewne dołuje. Wiem, że czasu nie cofnę, ale będę walczył, bo poczuła się choć odrobinę pewniej w moim towarzystwie. By mi zaufała. Wiem, że pragnę nie możliwego, ale nadzieje warto mieć. Ona mi tego nie wybaczy. Albo może jednak....?
Issie : Tak, tak. Moja systematyczność to katastrofa. Wiem, że jestem podła katując tak tą biedną Bells, ale niech jeszcze troszeczkę pocierpi. Ale już nie dużo. Chyba. I Elenka też. Huh. Nie wiem co wymyśli Selly, ale...poczekamy, pomyślimy. Dziękujemy za komy i do nn. Buziaki, Issie:*
Selinka: Jak na razie to nic nie pomyślę Issie ! Mam kłopoty i nie wiem jak będzie z moimi rozdziałami jednak postaram się dodać NN szybko. Ta ja i moje gadanie.........pic na wodę bla bla bla. Ale mam nadzieję, że szybko napiszę coś dla was. Dziękujemy za wszystkie komentarze. Mi bardzo się podoba ten rozdział nie wiem jak wam........pewnie tak samo ! No to do NN.
Buziaki
Selinka :*
Buziaki
Selinka :*
czwartek, 17 lipca 2014
Rozdział dwudziesty szósty.
Miałam nie być głupia.
Miałam być silna, ale pojawiłeś się ty.
Pamiętam wszystkie szalone pomysły,
które mówiłeś, które robiłeś.
Wszystkie są w mojej głowie.
Rano między nami było dobrze,
teraz mam wrażenie, że śnię.
Próbujesz powiedzieć mi co się stało,
ale ja nie słyszę, kiedy krzyczysz.
Perspektywa Eleny
-Czemu chcecie mi wmówić, że miałam próbę samobójczą ?!
-Na pewno nie miała. - poparła mnie Bella stając obok mnie.
-Skąd wiecie ? Elena ty zapomniałaś przecież. - powiedział spokojnie Carlisle
-Ale większość rzeczy już pamiętam ! - podniosłam głos, a Bella zadrżała. - Przepraszam. - wzięłam ją za rękę i ścisnęłam lekko.
-Jedziecie.
-Nie. - powiedziałyśmy równocześnie wkurzone
-Nie obchodzi nas wasze zdanie. - powiedziała mama - Obie moje dwie małe córeczki prawie już straciłam. Nie chce was stracić. - powiedziała do nas z czułością, a my spojrzałyśmy w dół równocześnie
-One serio zachowują się jak bliźniaczki. - usłyszałam śmiech Jaspera. Wkurzone wzięłyśmy poduszki z kanapy i w niego rzuciłyśmy. - A nie mówię !
-Nigdzie nie jedziemy.....
Tym sposobem utknęłyśmy zamknięte w samochodzie. Nasi braciszkowie związali nam ręce jakimś materiałem i zamknęli drzwi na klucz idąc w stronę domu po nasze walizki. Po chwili włożyli je do bagażnika, a Jasper wyjechał z podjazdu. Edward mi jako pierwszej rozwiązał moje ręce. Od razu wymierzyłam mu plaskacza w ten głupi, pusty łeb.
-Ałć ! - zawył łapiąc się za głowę i odwracając w moją stronę - Za co ?!
-Za to, że nie powiedziałeś mi o tym, że zakochałeś się w Belli. - jej głowa była niemal na kolanach tak odwracała swój wzrok od mojego.
-Nie ma o czym gadać. - patrzał przez przednią szybę.
-Tak myślisz ?! - rozwiązałam nadgarstki Belli próbując się nie skrzywić, kiedy widziałam rany na jej dłoniach. Było to okropne, że wcześniej ich nie widziałam. Że dopuściłam do czegoś takiego. Resztę drogi, każde z nas przemilczało. Dojeżdżając na miejsce nie chciałam wyjść z samochodu. Widząc wielki brązowy budynek z ładnie przyozdobionym ogródkiem, ktoś mógłby powiedzieć, że to normalny, szczęśliwy budynek.
-To jest psychiatryk ? - zdziwiłam się.
-Klinika odwykowa. - powiedział Jasper i otworzył drzwi po mojej stronie bym wysiadała.
-Razem ? - odwróciłam się w stronę Issie
-Razem. - powiedziała przytakując. Złapałam ją za rękę i wyszłyśmy przeciwnymi drzwiami robiąc na złość Jasperowi.
-Gotowa wejść ? - spytałam, chłopacy stali za nami i obserwowali tylko nasze ruchy niosąc walizki.
-Nie. - usłyszałam cichą odpowiedź. Weszłyśmy do przytulnego, jasnego pomieszczenia. Kobieta z recepcji spojrzała na nas mrużąc delikatnie oczy.
-Elena Cullen. - lekko się uśmiechnęłam
-Isabella Marie Swan. - szepnęła cicho
-Za sekundę zaprowadzą was do waszych pokoi.
-Dziękuje. - powiedziałam siadając z Bellą nerwowo na kanapie w małym saloniku.
-Cześć . Pokaże wam wasze pokoje. - powitała się szatynka wchodząc do saloniku. Wzięłyśmy walizki od naszych braci nie zaszczycając ich nawet spojrzeniami i poszłyśmy za dziewczyną.
- Będziemy mogły mieć ten sam pokój? - zapytałam.
- Nie, jest zasada, że nie ma tu żadnych relacji, czy przyjaciół w tym samym pokoju, przykro mi, ale wy będziecie się widzieć cały czas. - uśmiechnęła się.
- Jak się nazywasz? - zapytałam
- Jestem Amy Coll, jestem waszym doradcą dziewczyny. - dodała. - Więc, miło Was poznać.
- Tak. Więc, to jest twój pokój panno Cullen, twoja współlokatorka jest na sesji, a nazywa się Vanessa . - Amy uśmiechnęła się. - Pokój 34. Pamiętaj.
- Do zobaczenia później - przytuliłam ją mocno, potem obserwowałam Amy.
- A to jest Twój pokój. Twoja współlokatorka też jest na sesji, nazywa się Emma.
- Dziękuję. - uśmiechnęła się lekko
- Światło gasimy o 21:00 i potrzebujemy twojego telefonu i żyletki. - Amy otworzyła swoją dłoń, a ja przewróciłam oczami.
-Ja żadnej nie mam. - odparłam.
-Sprawdzimy. - powiedziała.Bella ani drgnęła. Szybko wyjęłam z jej kieszeni żyletkę, którą widziałam już przez materiał jej spodni. Oddałam ją szepcząc Belli uspokajające słowa. Nie chciałam by się wkurzyła, albo znów źle się poczuła. Chciałam dla niej jak najlepiej. Oddałam jej mój telefon i rozdzieliłyśmy się z trudem. Weszłam do mojego pokoju i rozpakowałam się. Był to niewielki pokoik. Znajdowały się w nim dwa łóżka, dwie szafy i szafeczki. Kolorowe obrazki świeciły w świetle słońca wisząc na ścianach. Po chwili do pokoju weszła moja współlokatorka.
-O hej, jestem Vanessa. ! - krzyknęła z uśmiechem
-Hej, jestem Elena Cullen. - uśmiechnęłam się.
-Co cię tu sprowadza ? usiadła na swoim łóżku.
-Szczerze to sama nie wiem.....wmawiają mi próbę samobójczą, mam problemy z odzyskaniem pamięci....i chce wspierać przyjaciółkę.....siostrę. - poprawiłam się szybko z uśmiechem kończąc.
-Jestem uzależniona od współżycia....no wiesz. - powiedziała tak jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie. Oh świetnie.
- Oh, więc ja sąd......- byłam gotowa powiedzieć, ale ona mnie pocałowała, odsunęłam się.
- Nie jestem lesbijką. - zadeklarowałam.
- Dobrze, chciałam się upewnić, że nie mam współlokatorki lesbijki. - uśmiechnęła się, ja westchnęłam, trochę niewygodnie.
- Okej… super. - fałszywie się uśmiechnęłam.
********
- Ona pocałowała Cię ?! - Bella wzięła głowę do tyłu, śmiejąc się.
-Bells to nie jest śmieszne ! Cieszę się, że jesteś wesoła, ale nie moim kosztem no ! - wkurzyłam się
-Pierwszy dzień tutaj, a ty już zostałaś pocałowana .......przez dziewczynę !!!! - ona nadal się śmiała. Cieszyłam się, że jest radosna i się śmieje, ale miałam dość tego tematu. ]
- Naprawdę dojrzale, Issie. Teraz spójrz na mnie. - zadeklarowałam. - Lubię moją współlokatorkę, ale nie chcę być budzona pocałunkiem od dziewczyny. - ona zachichotała. - Ona nie jest lesbijką! Ona chciała się upewnić, że nią nie jestem. - westchnęłam.- Tutaj jest twoje jedzenie, panno Swan. - facet przyniósł talerz Belli z jedzeniem w jej kierunku. Westchnęła i bawiła się widelcem.
- Dziękuję. - powiedziała z ironią. Humorek przysnął jak za dotknięciem różdżki.
- A tu jest twój talerz, panno Cullen - facet postawił mój talerz.
-Jak tego nie zjesz to ja w Ciebie to wepchnę....- powiedziałam całkiem poważnie.
- Nie możesz zmusić mnie do jedzenia. - skrzyżowała ręce, podniosłam brwi.
- Właśnie, że mogę, jeżeli chcesz wyzdrowieć, musisz to jeść. - spojrzała się na mnie.
-Nie. - nawinęłam na jej widelec spaghetti i wzięłam jej podbródek. Zaciskała mocno zęby, a ja próbowałam wepchnąć jej jedzenie do buzi.
-Oj Bells.....- jęknęłam i zacisnęłam palce na jej nosie, tak by nie mogła oddychać. Pęknie. Widziałam jak sama walczy ze sobą. - Belluśśśś........- otworzyła usta głośno oddychając, a ja włożyłam do nich jedzenie. - No i pięknie.
-Cicho siedź. - syknęła wypluwając to na serwetkę.
-Tam jest terapeuta. On albo ja. Kogo wolisz ? - spytałam
-Ciebie.
-No to jedz. - powiedziałam. Z trudem i odrazą, ale jadła. To było dla mnie ważne. Ja zjadłam całość choć zbierało mi się ostro na wymioty. Czułam te dziwne wibracje na całym ciele. Spojrzałyśmy równocześnie na siebie i wyleciałyśmy szybko ze stołówki w kierunku toalet. Popychając się wylądowałyśmy w oddzielnych kabinach wymiotując wszystko to co zjadłyśmy. Czułam się tak okropnie. Całe moje ciało jakby bolało mnie. Żołądek co chwila ściskał się do niewymiarowych rozmiarów jakby miał mi w końcu wybuchnąć. Po chwili przestałam, a coś albo raczej ktoś wyciągnął mnie i Bellę z łazienek. Nie wiem co było potem. Zemdlałam ? Co się dzieje ? Mam kłopoty ?
Selinka : Ja swojego rozdziału lepiej komentować nie będę. Wyszłam z wprawy. Jakoś nie chce mi się ostatnio pisać, ale cóż. Mam nadzieję, że wam się podoba.. Dodałam trochę jakby humorku do rozdziału. Ja wyjeżdżam na dwie kolonie. Chyba nawet do końca wakacji, więc nie wiem jak z rozdziałami. Nie wiem czy tam uda mi się coś napisać.
Czekamy na komy.
Buziaki
Issie:Mnie sie podobaja wszystkie rozdziały Selinki. Raczej nie wiemy kiedy będzie nn, bo najprawdopodobnie do końca wakacji będziemy nieobecne, ale może się uda jakoś coś rąbnąć. Dziękujemy za komy. Issie:*
Selinka :*
poniedziałek, 30 czerwca 2014
Rozdział dwudziesty piąty
,,Jestem lunatykiem.
Prowadzi mnie światło księżyca.
I twoje wygasające oczy.
Czuje, że to koniec.
Nie chcę tego.
Nie mogę na to pozwolić, byś nagle zniknęła.
W końcu przysięgałaś, że będziemy razem na zawsze''
*Perspektywa Eleny*
Byłam całkowicie zagubiona. Może dlatego wczoraj się tak schlałam i naćpałam. Nikogo tu nie znam. Dopiero dziś zadzwonił do mnie Jasper, że Bella mi nigdy tego nie wybaczy, że wczoraj ją zostawiłam. Ona była w szpitalu, a ja nawet nie pamiętam, że ktoś mi cokolwiek mówił. Dziś z rana rozmawiałam z tatą. Powiedział, bym natychmiast poszła do przyjaciółki, bo...Bo nie wiadomo czy przeżyje. Obiecywała. Wszystko sobie przypomniałam.niestety nie miałam okazji nawet jej o tym powiedzieć. Ale nie wierze, że mogłabym któregoś dnia jej nie zobaczyć. Przecież wszystko zaczynało się układać...Powoli, ale jednak/. Tak bardzo ją kocham. Po dziesięciu minutach znalazłam się w szpitalu. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to płaczący Jasper. Miałam złe przeczucia. Bardzo złe.
-Jazz, co się stało?
-Ty się kurwa masz czelność tu pokazywać?! Ty sobie żartujesz?!
-Co...co się stało?-ledwo wyjąkałam.
-Nie żyje, rozumiesz?! Ona nie żyje!- wstał z krzesła i pobiegł przed siebie. A ja? Stałam jak idiotka i nie miałam pojęcia co ze sobą zrobić. Przecież to nie możliwe, by ona mnie po prostu zostawiła. To nie możliwe, że jutro już nie zobaczę swojej kochanej siostrzyczki. Ona musi się za chwile obudzić. Zobaczę jej uśmiech, nawet jak będzie odrobinkę wymuszony. Dlaczego ona zawsze udawała, że jest dobrze? A ja jak ta idiotka wierzyłam jej zapewnieniom, że sobie radzi. Czułam się całkowicie bezsilna w tym całym gównie. Czy to możliwe, że właśnie straciłam ją na zawsze, a ostatnie nasze wspólne dni spędziłam na użalaniu się nad sobą, niż próbach, by jej pomóc. Jasper ma racje. To ja miałam ją w dupie. Ona zawsze przejmowała się mną bardziej niż sobą. Przecież właśnie tak było od zawsze. Czułam ból w okolicy serca. Nigdy nie pomyślałabym, że strata jakieś osoby może tak bardzo bolec. Powoli moje serce rozpadało się na miliardy kawałeczków. Nie zdołałam jej pomóc. To tak cholernie boli. Nigdy nie podejrzewałam, że wszystko zostanie tak przerwane. Tak brutalnie, jak błyskawica w nocy. Ni mogłam wyjść z tego szoku. To nie tak miało być. To nie może być koniec. Podeszłam do taty.
-Eleno, wracaj do domu. To już bez sensu.
-Chce ją zobaczyć.- Widziałam, że on też cierpiał. W końcu traktował ją jak córkę.
-To wykluczone.
-Daj mi się z nią pożegnać.
-Jesteś pewna?
-Tak. To moja siostra.
-Ale pójdziesz z Parkerem. Ja nie dam rady oglądać jej martwej.
-Ok.-po pięciu minutach byliśmy już obok kostnicy. Lekarz patrzył cały czas współczująco w moją stronę. Otworzyliśmy drzwi. Błądziłam po między zimnymi ciałami. Było mi niedobrze. Zobaczyłam kogoś w kącie. Żywego. Pomimo, że była tyłem poznałam ją od razu. To była Bella. Ona żyła! Płakała, była cała roztrzęsiona i wyglądała jakby miała za moment zemdleć. Cięła się. Po całej długości jej dłoni spływały strużki krwi. Kurwa. Frajerzy jebani. Ona żyje, a miała nie żyć. Moment. A może jednak zwariowałam i to tylko jakieś jebane omamy? Przecież to nie możliwe, by się tak pomylili. Spojrzałam na Parkera, który pobiegł po mojego ojca. Czyli to prawda. Podeszłam do Belli i delikatnie ją przytuliłam. Widziałam w jej oczach, że chce mnie odepchnąć. Była przerażona. Ledwo oddychała. Nie reagowała. Nie oddała uścisku. A co jeśli mnie znienawidziła za to, że wczoraj nie przyszłam?
-Bello?-odezwał się mój ojciec. Miał podpuchnięte oczy. Zapewne zanim się dowiedział, że ona jeszcze żyje płakał. -Kochanie jesteś już bezpieczna.-Pokazał mi gestem bym zabrała jej żyletkę. Bałam się, że przez przypadek ją przetnie, ale udało mi się. I tak była za słaba. Zabraliśmy ją do domu. Jasper jak się dowiedział, że jednak Bella żyje zaczął piszczeć jak mała dziewczynka do słuchawki. Wspólnie postanowiliśmy, że Issie zostanie u nas, a Jasper spokojnie pojedzie na warsztaty aktorskie. Chciał ją zabrać, ale przecież w takim stanie to na pewno nie jest dobry pomysł. Teraz już musi być dobrze. Dostałam drugą szansę i tym razem ją wykorzystam. Poza tym Bells może liczyć na mnie, na moich rodziców, na Stefana, Edwarda i Damona. Więc nie jest sama. I już nigdy nie będzie. Za bardzo jest dla nas ważna.
,,Tylko nadzieja, że jutro będzie lepiej pozwala mi zasnąc.
Bez względu na przeszłość i teraźniejszość.
Walczę by jutro się wszystko ułożyło.
A jak nie jutro to za tydzień.
Mam tyle czasu, by wszystko zdążyło się ułożyć.''
*****************************************************************************
Issie No wiec rozdział miał być Selinki, ale jednak zdecydowałam się go napisać. Wiem, że to nie jest jakieś specjalnie mądre i okrzesane, ale cóż....Pisarką nie jestem na szczęście..No więc mam nadzieje, że ujdzie. Oby. A jak nie to hejty również przeżyje. Buziaki, Issie:*
Selinka: Rozdział jest świetny i ten optymistyczny koniec. Mam nadzieję, że uda mi się szybko napisać NN.
Czekamy na komy.
Buziaki
Selinka :*
Prowadzi mnie światło księżyca.
I twoje wygasające oczy.
Czuje, że to koniec.
Nie chcę tego.
Nie mogę na to pozwolić, byś nagle zniknęła.
W końcu przysięgałaś, że będziemy razem na zawsze''
*Perspektywa Eleny*
Byłam całkowicie zagubiona. Może dlatego wczoraj się tak schlałam i naćpałam. Nikogo tu nie znam. Dopiero dziś zadzwonił do mnie Jasper, że Bella mi nigdy tego nie wybaczy, że wczoraj ją zostawiłam. Ona była w szpitalu, a ja nawet nie pamiętam, że ktoś mi cokolwiek mówił. Dziś z rana rozmawiałam z tatą. Powiedział, bym natychmiast poszła do przyjaciółki, bo...Bo nie wiadomo czy przeżyje. Obiecywała. Wszystko sobie przypomniałam.niestety nie miałam okazji nawet jej o tym powiedzieć. Ale nie wierze, że mogłabym któregoś dnia jej nie zobaczyć. Przecież wszystko zaczynało się układać...Powoli, ale jednak/. Tak bardzo ją kocham. Po dziesięciu minutach znalazłam się w szpitalu. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to płaczący Jasper. Miałam złe przeczucia. Bardzo złe.
-Jazz, co się stało?
-Ty się kurwa masz czelność tu pokazywać?! Ty sobie żartujesz?!
-Co...co się stało?-ledwo wyjąkałam.
-Nie żyje, rozumiesz?! Ona nie żyje!- wstał z krzesła i pobiegł przed siebie. A ja? Stałam jak idiotka i nie miałam pojęcia co ze sobą zrobić. Przecież to nie możliwe, by ona mnie po prostu zostawiła. To nie możliwe, że jutro już nie zobaczę swojej kochanej siostrzyczki. Ona musi się za chwile obudzić. Zobaczę jej uśmiech, nawet jak będzie odrobinkę wymuszony. Dlaczego ona zawsze udawała, że jest dobrze? A ja jak ta idiotka wierzyłam jej zapewnieniom, że sobie radzi. Czułam się całkowicie bezsilna w tym całym gównie. Czy to możliwe, że właśnie straciłam ją na zawsze, a ostatnie nasze wspólne dni spędziłam na użalaniu się nad sobą, niż próbach, by jej pomóc. Jasper ma racje. To ja miałam ją w dupie. Ona zawsze przejmowała się mną bardziej niż sobą. Przecież właśnie tak było od zawsze. Czułam ból w okolicy serca. Nigdy nie pomyślałabym, że strata jakieś osoby może tak bardzo bolec. Powoli moje serce rozpadało się na miliardy kawałeczków. Nie zdołałam jej pomóc. To tak cholernie boli. Nigdy nie podejrzewałam, że wszystko zostanie tak przerwane. Tak brutalnie, jak błyskawica w nocy. Ni mogłam wyjść z tego szoku. To nie tak miało być. To nie może być koniec. Podeszłam do taty.
-Eleno, wracaj do domu. To już bez sensu.
-Chce ją zobaczyć.- Widziałam, że on też cierpiał. W końcu traktował ją jak córkę.
-To wykluczone.
-Daj mi się z nią pożegnać.
-Jesteś pewna?
-Tak. To moja siostra.
-Ale pójdziesz z Parkerem. Ja nie dam rady oglądać jej martwej.
-Ok.-po pięciu minutach byliśmy już obok kostnicy. Lekarz patrzył cały czas współczująco w moją stronę. Otworzyliśmy drzwi. Błądziłam po między zimnymi ciałami. Było mi niedobrze. Zobaczyłam kogoś w kącie. Żywego. Pomimo, że była tyłem poznałam ją od razu. To była Bella. Ona żyła! Płakała, była cała roztrzęsiona i wyglądała jakby miała za moment zemdleć. Cięła się. Po całej długości jej dłoni spływały strużki krwi. Kurwa. Frajerzy jebani. Ona żyje, a miała nie żyć. Moment. A może jednak zwariowałam i to tylko jakieś jebane omamy? Przecież to nie możliwe, by się tak pomylili. Spojrzałam na Parkera, który pobiegł po mojego ojca. Czyli to prawda. Podeszłam do Belli i delikatnie ją przytuliłam. Widziałam w jej oczach, że chce mnie odepchnąć. Była przerażona. Ledwo oddychała. Nie reagowała. Nie oddała uścisku. A co jeśli mnie znienawidziła za to, że wczoraj nie przyszłam?
-Bello?-odezwał się mój ojciec. Miał podpuchnięte oczy. Zapewne zanim się dowiedział, że ona jeszcze żyje płakał. -Kochanie jesteś już bezpieczna.-Pokazał mi gestem bym zabrała jej żyletkę. Bałam się, że przez przypadek ją przetnie, ale udało mi się. I tak była za słaba. Zabraliśmy ją do domu. Jasper jak się dowiedział, że jednak Bella żyje zaczął piszczeć jak mała dziewczynka do słuchawki. Wspólnie postanowiliśmy, że Issie zostanie u nas, a Jasper spokojnie pojedzie na warsztaty aktorskie. Chciał ją zabrać, ale przecież w takim stanie to na pewno nie jest dobry pomysł. Teraz już musi być dobrze. Dostałam drugą szansę i tym razem ją wykorzystam. Poza tym Bells może liczyć na mnie, na moich rodziców, na Stefana, Edwarda i Damona. Więc nie jest sama. I już nigdy nie będzie. Za bardzo jest dla nas ważna.
,,Tylko nadzieja, że jutro będzie lepiej pozwala mi zasnąc.
Bez względu na przeszłość i teraźniejszość.
Walczę by jutro się wszystko ułożyło.
A jak nie jutro to za tydzień.
Mam tyle czasu, by wszystko zdążyło się ułożyć.''
*****************************************************************************
Issie No wiec rozdział miał być Selinki, ale jednak zdecydowałam się go napisać. Wiem, że to nie jest jakieś specjalnie mądre i okrzesane, ale cóż....Pisarką nie jestem na szczęście..No więc mam nadzieje, że ujdzie. Oby. A jak nie to hejty również przeżyje. Buziaki, Issie:*
Selinka: Rozdział jest świetny i ten optymistyczny koniec. Mam nadzieję, że uda mi się szybko napisać NN.
Czekamy na komy.
Buziaki
Selinka :*
środa, 18 czerwca 2014
Rozdział dwudziesty czwarty
Walcz cały czas.
Do ostatniej kropli krwi.
Do ostatniego tchu.
Do ostatniego słowa.
Wiara jest ostatnią iskrą w istnieniu człowieka.
Bez niej człowiek wygasa, jak słońce zastąpione przez księżyc.
*Perspektywa Belli*
Od mojego powrotu do Forks minął jakiś czas. Nie wiem ile. Ostatnio ciągle siedze z Jazzem. Zmienił się. Znów jewst moim kochanym starszym bratem. Nadal mu w pełni nie zaufałam, ale czuje się znacznie lepiej. Elena. Wiedziałam, że kiedys przyjdzie czas na rozmowe z nią. Jest super. Powoli sobie przyp[omina, a ja wierzę w anszą przyjaźń. Nie obchodzi mnie co sobie inni gadają, bo to nie moja sprawa. Jestem na tyle duża, bym sama sobie dobierała znajomych. Bywają oczywiście momenty, kiwedy zaczynam sądzić, że to bez sensu. Ale to szybko mija. The Immortal Friends. Nadzieje jest dla ślepych. W takim razie ja juz dawno oślepłam. Właśnie idę z Jazzem do kawiarni. Ciągle się nabijamy z jakiś dziewczyn co mają tyle tapety na sobie, że na słońcu sie roztapia. Chyba nigdy nie było tak dobrze między nami. No cóż. trzeba zacząć żyć przxyszłością, a nie wiecznie rozpamiętywac. Swoich błędów juz nie naprawie, bo straciłam szanse, ale moge się postarać ich nie powtarzać. Mam nadzieje, że sie uda.
-Bellssie?
-What?
-Co się dzieje? Jestes dziwnie blada.
-Jest okay. Na pewnmo? Jadłaś coś?
-Tiaa.
-Siostra, nie kłam. Idziesz za kare ze mną na śniadanko o 15.
-Ty potworze!
-Oh no, teraz powinnienem zaśpiewać piosenke, ale jakoś nie chcemy by wszyscy popadali na zawał. A ty mnie i tak będziesz kochać siostrzyczko.
-No a zakład?
-Ale najkpierw grzecznie zjemy. To co, frytki, kebab czy pizza?
-Blee. Zapominasz, że jestem wegetarianką.
-Ahh....Sałatek nie możesz...Czyli zostają nam tylko frytki.
-Ale ty uparty jesteś.
-No to juz wiem po kim to masz dzieciaku.
-Nie nazywaj mnie tak.
-Oh mój piękny mały dzieciaczek.
-Zamknij się!
- A dasz buziaka?
-Po moim trupie.- zaśmiał się i bmnie przytulił.
-Tęskniłem za toba siostra.- a potem zemdlałam.
*Perspektywa Jaspera*
Tyle błędów popełniłem. Żałuje ich, ale teraz są ważniejsze problemy. Musze odzyskać moje maleństwo. Teraz siedze u niej na sali. Przygotowują ją do operacji, a mnie szlag powoli, ale coraz bardziej trafia. Nawet nie wiem co jej jest. Coś z sercem. Nie mam pojęcia. Żaden ze mnie lekarz. Musi sie z nia zająć Carlisle, bo tylko przy nim nie wpada w panikę. Oby się udało. Zadzwoniłem do Eleny. Po jej głosi zorientowałem się, że spała.
-Co jest?
-Mówiłaś, że dla Bells jesteś dostępna zawsze, tak?
-Tak, ale teraz akurat nie mogę z nią pogadać....
-Aha. No trudno. Jak umrze to będziesz żałować.
-Co?
-Normalnie. Za chwile ma operacje.
-Jezuu....Co znów wyczyniła?
-Nic. Nie zwalaj na nią.
-A ty co taki troskliwy braciszek jesteś?! A jak byłeś jej potrzebny to co?
-Podobno nic nie pamiętasz, a poza tym to nie ja ja ostatnio ciągle ranię.
-Nie. Ty to robiłeś jak było najgorzej.
-Nadal do cholery jest fatalnie, ale troszczy się bardziej o ciebie niż o siebie.
-Dobra. Nara.
**********************************************************************************
Issie: JO! Szaleje! Dodałam rozdział! Juupii! Czekam na komy i się nie rozpisuje, bo nie mam czasu.
Buziaki, Issie:*
Selinka: Jaki ten rozdział jest pozytywny, a już się bałam twojego pomysłu siostra !Wow......świetny ! Postaram się napisać szybko NN.
Czekamy na komy.
Buziaki
Selinka :*
Do ostatniej kropli krwi.
Do ostatniego tchu.
Do ostatniego słowa.
Wiara jest ostatnią iskrą w istnieniu człowieka.
Bez niej człowiek wygasa, jak słońce zastąpione przez księżyc.
*Perspektywa Belli*
Od mojego powrotu do Forks minął jakiś czas. Nie wiem ile. Ostatnio ciągle siedze z Jazzem. Zmienił się. Znów jewst moim kochanym starszym bratem. Nadal mu w pełni nie zaufałam, ale czuje się znacznie lepiej. Elena. Wiedziałam, że kiedys przyjdzie czas na rozmowe z nią. Jest super. Powoli sobie przyp[omina, a ja wierzę w anszą przyjaźń. Nie obchodzi mnie co sobie inni gadają, bo to nie moja sprawa. Jestem na tyle duża, bym sama sobie dobierała znajomych. Bywają oczywiście momenty, kiwedy zaczynam sądzić, że to bez sensu. Ale to szybko mija. The Immortal Friends. Nadzieje jest dla ślepych. W takim razie ja juz dawno oślepłam. Właśnie idę z Jazzem do kawiarni. Ciągle się nabijamy z jakiś dziewczyn co mają tyle tapety na sobie, że na słońcu sie roztapia. Chyba nigdy nie było tak dobrze między nami. No cóż. trzeba zacząć żyć przxyszłością, a nie wiecznie rozpamiętywac. Swoich błędów juz nie naprawie, bo straciłam szanse, ale moge się postarać ich nie powtarzać. Mam nadzieje, że sie uda.
-Bellssie?
-What?
-Co się dzieje? Jestes dziwnie blada.
-Jest okay. Na pewnmo? Jadłaś coś?
-Tiaa.
-Siostra, nie kłam. Idziesz za kare ze mną na śniadanko o 15.
-Ty potworze!
-Oh no, teraz powinnienem zaśpiewać piosenke, ale jakoś nie chcemy by wszyscy popadali na zawał. A ty mnie i tak będziesz kochać siostrzyczko.
-No a zakład?
-Ale najkpierw grzecznie zjemy. To co, frytki, kebab czy pizza?
-Blee. Zapominasz, że jestem wegetarianką.
-Ahh....Sałatek nie możesz...Czyli zostają nam tylko frytki.
-Ale ty uparty jesteś.
-No to juz wiem po kim to masz dzieciaku.
-Nie nazywaj mnie tak.
-Oh mój piękny mały dzieciaczek.
-Zamknij się!
- A dasz buziaka?
-Po moim trupie.- zaśmiał się i bmnie przytulił.
-Tęskniłem za toba siostra.- a potem zemdlałam.
*Perspektywa Jaspera*
Tyle błędów popełniłem. Żałuje ich, ale teraz są ważniejsze problemy. Musze odzyskać moje maleństwo. Teraz siedze u niej na sali. Przygotowują ją do operacji, a mnie szlag powoli, ale coraz bardziej trafia. Nawet nie wiem co jej jest. Coś z sercem. Nie mam pojęcia. Żaden ze mnie lekarz. Musi sie z nia zająć Carlisle, bo tylko przy nim nie wpada w panikę. Oby się udało. Zadzwoniłem do Eleny. Po jej głosi zorientowałem się, że spała.
-Co jest?
-Mówiłaś, że dla Bells jesteś dostępna zawsze, tak?
-Tak, ale teraz akurat nie mogę z nią pogadać....
-Aha. No trudno. Jak umrze to będziesz żałować.
-Co?
-Normalnie. Za chwile ma operacje.
-Jezuu....Co znów wyczyniła?
-Nic. Nie zwalaj na nią.
-A ty co taki troskliwy braciszek jesteś?! A jak byłeś jej potrzebny to co?
-Podobno nic nie pamiętasz, a poza tym to nie ja ja ostatnio ciągle ranię.
-Nie. Ty to robiłeś jak było najgorzej.
-Nadal do cholery jest fatalnie, ale troszczy się bardziej o ciebie niż o siebie.
-Dobra. Nara.
**********************************************************************************
Issie: JO! Szaleje! Dodałam rozdział! Juupii! Czekam na komy i się nie rozpisuje, bo nie mam czasu.
Buziaki, Issie:*
Selinka: Jaki ten rozdział jest pozytywny, a już się bałam twojego pomysłu siostra !Wow......świetny ! Postaram się napisać szybko NN.
Czekamy na komy.
Buziaki
Selinka :*
sobota, 14 czerwca 2014
Rozdział dwudziesty trzeci
Noszę twoje brzemię w moim ciężkim sercu
I wiatr jest tak mroźny, jestem odrętwiała
Noszę twoje brzemię nie pozostając dłużna początkowi
Z tysiącem oczu patrzących na mnie
Potknęłam się
Jestem zmęczona, robię się coraz starsza
Staję się słabsza każdego dnia
Połóż się przy mnie w płytkiej wodzie
Przy mnie, gdzie słońce wciąż na nas świeci
Perspektywa Eleny
Na własne żądanie wypisałam się ze szpitala. Miałam dość ludzi zmawiających mi, że będzie dobrze. Nie będzie. Nawet nie wiem co było. Moje myśli zajmuje wyłącznie pustka. Nie wiem co było, nie wiem co będzie. Rodzice nawet do mnie przyjechali, zapisali do psychologów, psychiatrów. Nic. Zamykałam się tylko w sobie, próbując odnaleźć prawdziwą siebie. Czy ze mną jest coś nie tak ? Rozłożyłam wszystkie zdjęcia jakie miałam w kartonach na stole i usiadłam pośrodku nich patrząc na fotografie. Nie poznawałam twarzy tych ludzi z którymi byłam na tym zdjęciach. Każda postać przelatywała mi między oczami niczym duch, a zdjęcia przepływały przez moje ręce. Wkurzona zwaliłam wszystkie ze stołu na podłogę i wybuchłam płaczem skulając się na stole. Czemu akurat mnie to spotkało !? To nie możliwe bym miała próbę samobójczą ! Czemu oni mi to wmawiają ?! Płakałam coraz głośniej, a mój głośny szloch roznosił się po mieszkaniu.
-Elena ! - usłyszałam znajomy głos Edwarda jednak nie reagowałam. - Co się stało ? - wziął mnie na ręce i usiadł na kanapie sadzając mnie na swoje kolana.
-Ja już tego nie wytrzymuje. Jak tak dalej pójdzie to ja serio będę miała próbę ! Wierzysz mi, że nie miałaś żadnej wcześniej prawda ? Wierzysz ? - spojrzałam na niego. Widziałam niewyraźnie przez łzy, które wciąż spływały po moich policzkach
-Siostrzyczko ja nie wiem. - pobiegłam szybko do łazienki i zamknęłam się w niej. Nie patrz za siebie. Nie masz gdzie. Patrzałam się tępo w lustro na swoje odbicie. Mam dość. To mnie przerasta. Powoli stoczyłam się po drzwiach. Żadnego dźwięki ani głosy do mnie nie docierały. Słyszałam tylko piski. Nie powinnam się ponoć denerwować. Miałam zregenerować serce. Pytanie tylko, jak ? Nie pamiętałam tego całego Stefana, ani tej Belli, ani nikogo już chyba. Nie znałam już nawet własnego brata. Nie wiedziałam komu wierzyć. Wszyscy mnie mają za wariatkę. Wstawałam już przemyłam twarz zimną wodą. Spojrzałam w odbicie. Nawet nie wiem kim ja jestem ! Wybiegłam stamtąd potrącając ciało Edwarda i tego Stefana. Doszłam do sypialni, gdzie spod łóżka wyciągnęłam walizkę i spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy.
-Gdzie ty się wybierasz ?! - spytał ten Stefan
-Jak najdalej od was. - powiedziałam zaciskając zęby i zapięłam bagaż. Wzięłam portfel i telefon w dłoń i wyszłam mimo ich sprzeciwów. - Rozgłoście się. Ja i tak nie wiem, czy to mój dom. Skoro jestem psychiczna to może jeszcze powiecie mi, że jestem dziwką ! - wrzasnęłam trzaskając drzwiami
-Cullen ! - złapali mnie i zatrzymali się przede mną uniemożliwiając mi przejście.
-Spadajcie mam dość !
-Gdzie jedziesz ? - spytał Edward
-Do Forks ! Tylko to miejsce pamiętam ! - nie stawiając oporu dali mi przejść.
*****
Dotarłam szybko do mojego rodzinnego miasta. Okryłam się szczelniej kurtką i weszłam do domu niepewnie.
-Hej. - powiedziałam cicho widząc moją mamę.
-Elena córeczko co ty tutaj robisz ?! - zdziwiła się i mocno mnie przytuliła.
-Przyjechałam. - uśmiechnęłam się blado - Mogę zostać prawda ? - zapytałam niepewnie
-Jeszcze się pytasz ! Rozpakuj się, a ja coś ci przygotuje. Tak wychudłaś dziecko ! - a czułam się gruba i ciężka. Może to przez nieprzespane noce.......
-Przypomniałaś sobie coś ? - spytała Esme, gdy tylko zeszłam na dół i usiadłam na skórzanej kanapie.
-Jak przez mgłę.
-Zastanawiałaś się co to będzie jeśli sobie nie przypomnisz ?
-Zostawię wszystko i wyjadę. Nie zamierzam słuchać kogoś, kto będzie mi mówił co było. Nie wiem czy powie mi prawdę.
-Ale Stefan Cię kocha, Bella przecież też.......- złapała mnie za rękę, a ja spojrzałam na jej dłoń
-Ale ja ich nie znam. - pokiwałam przecząco głową
-To poznaj. Wiesz, że z Bellą już jest lepiej ? Jasper przepisał ją do innej szkoły, o wiele więcej czasu spędza z nim........
-Nawet nie wiem o kim mówisz mamo. - powiedziałam przerywając jej
-Znasz adres ? Oczywiście, że nie. Chodź. - złapała mnie za rękę i poprowadziła do samochodu. Po dziesięciu minutach znajdowałyśmy się przed jakimś domem. - To tu mieszka Bella. Ona ci przecież ufa. Pogadaj z nią, a przypomnisz coś sobie.
-Skąd mam wiedzieć czy mnie nie okłamię ? - wyszłam z samochodu i nachyliłam się nad otwartym oknem samochodu
-Zaufaj. - powiedziała jedynie mama i odjechała. Bałam się wejść do środka. Nie wiedziałam co mnie tam czeka. Zapukałam niepewnie do drzwi i odeszłam parę kroków. Nikt nie otworzył, więc ponowiłam próbę. Złapałam za klamkę i cicho otworzyłam drzwi.
-Tak ? - usłyszałam naprawdę ciuchutki głosik
-To ja Elena....- powiedziałam, a ta stanęła przede mną przyglądając mi się z nadzieją. - Nie nie przypomniałam sobie. - powiedziałam od razu wiedząc o co by się zapytała - Mogłabyś mi pomóc ?
-W czym ?
-Powiedz mi co było. - wpuściła mnie do środka, a ja dopiero w jej pokoju tak zakładam usiadłam na jej łóżku. - Już jest lepiej ? - spytałam, kiedy ta usiadła obok mnie
-Nie wiem. - zaciągnęła swój sweter aż do samych palców.
-To nie rozwiąże problemów. - powiedziałam wiedząc, że ukrywa blizny
-Ale pomaga.
-Pogarsza.
-Miałam ci pomóc. Nie potrzebuje wykładów. - powiedziała pewnie
-No to mamy te same charakterki. - mruknęłam pod nosem -Jak się poznałyśmy ? - przez jej twarz przemknął lekki uśmiech
-Było to jeszcze w przedszkolu. Obie zostałyśmy wywalone z pokoju w którym wszystkie dzieciaki spały, bo za głośno chrapałyśmy. - wybuchłam śmiechem
-Poważnie ?
-Tak. Potem tak bardziej poznałyśmy się dopiero w 4 klasie podstawówki. Zawsze robiłaś wszystko z Edwardem. Jak on wyjechał parę lat później i ty do NY. Mówili ci wszyscy, że to ogromna szansa. Zawsze świetnie śpiewałaś, tańczyłaś, rysowałaś......zazdrościłam ci. Jesteś perfekcyjna. Jak wyjechałaś zaczęło się piekło. No i przyjeżdżałaś co tydzień. Nie wiem co mam ci powiedzieć. Nic przecież nie pamiętasz.
-A kim jest Stefan ?- spytałam
-Twoim chłopakiem. Znaczy nie wiem czy nadal jesteście parą skoro go nie pamiętasz.
-Jaka ja byłam ?
-Raczej jesteś. - powiedziała pierwszy raz dość głośno
-Nie wiem. Pomożesz mi ?
-Nie potrafię.
-Proszę. - złapałam ją za rękę. - Mam tylko Ciebie. Wszyscy mi mówią, że jesteśmy takie same. Nawet na naszych zdjęciach, które widziałam pisało.
-Co pisało ?
-" Jesteśmy jednym i tym samym "
SELINKA : Tak wiem, że nie jest zbyt dobry, ani długi, ale chciałam szybko dla was napisać, bo nie chce byśmy straciły czytelników. Mam nadzieję, że się podoba.
Czekam na komy.
Buziaki
Selinka :*
ISSIE: Mi się podoba. Ehh...a teraz ja wkraczam do akcji i obiew zniszczee. Buahahaha. No mam pomysł...Selcia domyśl się jaki...Czekamy na komy. Buzxiaki, issie:*
I wiatr jest tak mroźny, jestem odrętwiała
Noszę twoje brzemię nie pozostając dłużna początkowi
Z tysiącem oczu patrzących na mnie
Potknęłam się
Jestem zmęczona, robię się coraz starsza
Staję się słabsza każdego dnia
Połóż się przy mnie w płytkiej wodzie
Przy mnie, gdzie słońce wciąż na nas świeci
Perspektywa Eleny
Na własne żądanie wypisałam się ze szpitala. Miałam dość ludzi zmawiających mi, że będzie dobrze. Nie będzie. Nawet nie wiem co było. Moje myśli zajmuje wyłącznie pustka. Nie wiem co było, nie wiem co będzie. Rodzice nawet do mnie przyjechali, zapisali do psychologów, psychiatrów. Nic. Zamykałam się tylko w sobie, próbując odnaleźć prawdziwą siebie. Czy ze mną jest coś nie tak ? Rozłożyłam wszystkie zdjęcia jakie miałam w kartonach na stole i usiadłam pośrodku nich patrząc na fotografie. Nie poznawałam twarzy tych ludzi z którymi byłam na tym zdjęciach. Każda postać przelatywała mi między oczami niczym duch, a zdjęcia przepływały przez moje ręce. Wkurzona zwaliłam wszystkie ze stołu na podłogę i wybuchłam płaczem skulając się na stole. Czemu akurat mnie to spotkało !? To nie możliwe bym miała próbę samobójczą ! Czemu oni mi to wmawiają ?! Płakałam coraz głośniej, a mój głośny szloch roznosił się po mieszkaniu.
-Elena ! - usłyszałam znajomy głos Edwarda jednak nie reagowałam. - Co się stało ? - wziął mnie na ręce i usiadł na kanapie sadzając mnie na swoje kolana.
-Ja już tego nie wytrzymuje. Jak tak dalej pójdzie to ja serio będę miała próbę ! Wierzysz mi, że nie miałaś żadnej wcześniej prawda ? Wierzysz ? - spojrzałam na niego. Widziałam niewyraźnie przez łzy, które wciąż spływały po moich policzkach
-Siostrzyczko ja nie wiem. - pobiegłam szybko do łazienki i zamknęłam się w niej. Nie patrz za siebie. Nie masz gdzie. Patrzałam się tępo w lustro na swoje odbicie. Mam dość. To mnie przerasta. Powoli stoczyłam się po drzwiach. Żadnego dźwięki ani głosy do mnie nie docierały. Słyszałam tylko piski. Nie powinnam się ponoć denerwować. Miałam zregenerować serce. Pytanie tylko, jak ? Nie pamiętałam tego całego Stefana, ani tej Belli, ani nikogo już chyba. Nie znałam już nawet własnego brata. Nie wiedziałam komu wierzyć. Wszyscy mnie mają za wariatkę. Wstawałam już przemyłam twarz zimną wodą. Spojrzałam w odbicie. Nawet nie wiem kim ja jestem ! Wybiegłam stamtąd potrącając ciało Edwarda i tego Stefana. Doszłam do sypialni, gdzie spod łóżka wyciągnęłam walizkę i spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy.
-Gdzie ty się wybierasz ?! - spytał ten Stefan
-Jak najdalej od was. - powiedziałam zaciskając zęby i zapięłam bagaż. Wzięłam portfel i telefon w dłoń i wyszłam mimo ich sprzeciwów. - Rozgłoście się. Ja i tak nie wiem, czy to mój dom. Skoro jestem psychiczna to może jeszcze powiecie mi, że jestem dziwką ! - wrzasnęłam trzaskając drzwiami
-Cullen ! - złapali mnie i zatrzymali się przede mną uniemożliwiając mi przejście.
-Spadajcie mam dość !
-Gdzie jedziesz ? - spytał Edward
-Do Forks ! Tylko to miejsce pamiętam ! - nie stawiając oporu dali mi przejść.
*****
Dotarłam szybko do mojego rodzinnego miasta. Okryłam się szczelniej kurtką i weszłam do domu niepewnie.
-Hej. - powiedziałam cicho widząc moją mamę.
-Elena córeczko co ty tutaj robisz ?! - zdziwiła się i mocno mnie przytuliła.
-Przyjechałam. - uśmiechnęłam się blado - Mogę zostać prawda ? - zapytałam niepewnie
-Jeszcze się pytasz ! Rozpakuj się, a ja coś ci przygotuje. Tak wychudłaś dziecko ! - a czułam się gruba i ciężka. Może to przez nieprzespane noce.......
-Przypomniałaś sobie coś ? - spytała Esme, gdy tylko zeszłam na dół i usiadłam na skórzanej kanapie.
-Jak przez mgłę.
-Zastanawiałaś się co to będzie jeśli sobie nie przypomnisz ?
-Zostawię wszystko i wyjadę. Nie zamierzam słuchać kogoś, kto będzie mi mówił co było. Nie wiem czy powie mi prawdę.
-Ale Stefan Cię kocha, Bella przecież też.......- złapała mnie za rękę, a ja spojrzałam na jej dłoń
-Ale ja ich nie znam. - pokiwałam przecząco głową
-To poznaj. Wiesz, że z Bellą już jest lepiej ? Jasper przepisał ją do innej szkoły, o wiele więcej czasu spędza z nim........
-Nawet nie wiem o kim mówisz mamo. - powiedziałam przerywając jej
-Znasz adres ? Oczywiście, że nie. Chodź. - złapała mnie za rękę i poprowadziła do samochodu. Po dziesięciu minutach znajdowałyśmy się przed jakimś domem. - To tu mieszka Bella. Ona ci przecież ufa. Pogadaj z nią, a przypomnisz coś sobie.
-Skąd mam wiedzieć czy mnie nie okłamię ? - wyszłam z samochodu i nachyliłam się nad otwartym oknem samochodu
-Zaufaj. - powiedziała jedynie mama i odjechała. Bałam się wejść do środka. Nie wiedziałam co mnie tam czeka. Zapukałam niepewnie do drzwi i odeszłam parę kroków. Nikt nie otworzył, więc ponowiłam próbę. Złapałam za klamkę i cicho otworzyłam drzwi.
-Tak ? - usłyszałam naprawdę ciuchutki głosik
-To ja Elena....- powiedziałam, a ta stanęła przede mną przyglądając mi się z nadzieją. - Nie nie przypomniałam sobie. - powiedziałam od razu wiedząc o co by się zapytała - Mogłabyś mi pomóc ?
-W czym ?
-Powiedz mi co było. - wpuściła mnie do środka, a ja dopiero w jej pokoju tak zakładam usiadłam na jej łóżku. - Już jest lepiej ? - spytałam, kiedy ta usiadła obok mnie
-Nie wiem. - zaciągnęła swój sweter aż do samych palców.
-To nie rozwiąże problemów. - powiedziałam wiedząc, że ukrywa blizny
-Ale pomaga.
-Pogarsza.
-Miałam ci pomóc. Nie potrzebuje wykładów. - powiedziała pewnie
-No to mamy te same charakterki. - mruknęłam pod nosem -Jak się poznałyśmy ? - przez jej twarz przemknął lekki uśmiech
-Było to jeszcze w przedszkolu. Obie zostałyśmy wywalone z pokoju w którym wszystkie dzieciaki spały, bo za głośno chrapałyśmy. - wybuchłam śmiechem
-Poważnie ?
-Tak. Potem tak bardziej poznałyśmy się dopiero w 4 klasie podstawówki. Zawsze robiłaś wszystko z Edwardem. Jak on wyjechał parę lat później i ty do NY. Mówili ci wszyscy, że to ogromna szansa. Zawsze świetnie śpiewałaś, tańczyłaś, rysowałaś......zazdrościłam ci. Jesteś perfekcyjna. Jak wyjechałaś zaczęło się piekło. No i przyjeżdżałaś co tydzień. Nie wiem co mam ci powiedzieć. Nic przecież nie pamiętasz.
-A kim jest Stefan ?- spytałam
-Twoim chłopakiem. Znaczy nie wiem czy nadal jesteście parą skoro go nie pamiętasz.
-Jaka ja byłam ?
-Raczej jesteś. - powiedziała pierwszy raz dość głośno
-Nie wiem. Pomożesz mi ?
-Nie potrafię.
-Proszę. - złapałam ją za rękę. - Mam tylko Ciebie. Wszyscy mi mówią, że jesteśmy takie same. Nawet na naszych zdjęciach, które widziałam pisało.
-Co pisało ?
-" Jesteśmy jednym i tym samym "
SELINKA : Tak wiem, że nie jest zbyt dobry, ani długi, ale chciałam szybko dla was napisać, bo nie chce byśmy straciły czytelników. Mam nadzieję, że się podoba.
Czekam na komy.
Buziaki
Selinka :*
ISSIE: Mi się podoba. Ehh...a teraz ja wkraczam do akcji i obiew zniszczee. Buahahaha. No mam pomysł...Selcia domyśl się jaki...Czekamy na komy. Buzxiaki, issie:*
piątek, 30 maja 2014
Rozdział dwudziesty drugi
,,Wolę być zakochanym palantem,
niż bezuczuciowym dupkiem.
Wolę samemu wybierać i popełniać błędy,
niż dostawać gotowe odpowiedzi.
Wole być sobą, nikim,
Niż wszystkimi we własnej skórze.''
*Perspektywa Edwarda*
To nie możliwe. Nie powinienem mieć jakikolwiek uczuć względem tej Belli. Ona jest tylko moją pacjentką. Nie mogę się w niej zakochać. Ale w takim razie czemu teraz siedzę na szpitalnym krześle i pocieszam ta małą?! Ja pierdole. Co się ze mną dzieje! Jaki ze mnie zrąbany psychopata!
-Edwardzie, idź do Eleny. Ja zajmę się Bells. Tylko zostaw mi leki dla niej.-
-No dobra stary.- poszedłem do pokoju, w którym leżała moja malutka siostrzyczka. Biedactwo. Cierpi przez przyjaciółkę. Heh. Czyli ja kocham czy nienawidzę. Dobra. To teraz nie ważne.
-Ellie?
-Hey brat. Proszę cię. Powiedz mi kim jest ta dziewczyna i czemu płakała? Ktos jej coś zrobił?
-My wszyscy.
-Ja też? Co?
-Ty chyba nic. Raczej wszyscy inni.
-Ale czy ja ja powinnam znać?
-To twoja przyjaciółka...siostra....
-Mam siostrę? To czemu o tobie pamiętam, a o niej nie?
-Bo to dosyć skomplikowane. Wy jesteście siostrami. Nie genetycznie. Jesteście związane duszami. A chyba to jest najważniejsze. Nam ostatnio tego brakowało. Może teraz uda mi się naprawić popełnione błędy.
-Czy ona cierpi?
-Kto?
-Ta dziewczyna.
-A Bells? Z pewnością. Zawołać ją?
-Yhm. Chce ją poznać. Może ją zrozumiem.
-Tylko bądź delikatna. I ostrożna.
-Postaram się.- Zawołałem Issie. Postanowiłem zostawić je same, pomimo że Bella słaniała się na nogach. Wiedziałem, że nie chce litości, a wszelką pomoc właśnie tak odbiera. Po kilkunastu minutach usłyszałem pisk swojej siostry. Wszedłem do jej pokoju z hukiem.
-Co jest El?- Przerażona wskazała głową na okno, gdzie wychylała się zapłakana, ledwo przytomna Bella. Myślałem że trafi mnie szlag. Ta idiotka liczy się tylko ze sobą.Serio. Elena potrzebuje spokoju, ,a ona sie bawi w pokrzywdzoną dziewczynkę. Nie wiedziałem nawet co robię kiedy ściągnąłem ją siłą byłem już całkiem nieświadomy. Zacząłem ją szarpać, a następnie całować. To było niesamowite czuć jej wargi na swoich. Szkoda tylko,że ją zmusiłem. Zauważyłem jej łzy po dobrych dwóch minutach.
-Ja prze..- nie zdążyłem dokończyć, bo dziewczyna zwiała z krzykiem. Dopiero Damon ja przywiózł. Tym razem już nie wróci.
*Perspektywa Jaspera*
Było już późno wieczorem kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi. Stała w nich roztrzęsiona Bella. Nie wiedziałem co zrobić. Czy opowiedzieć, że miała rację co do Alice? Czy może nawrzeszczeć? Jak tylko podeszła do mnie to zaczęła płakać,a ja jak ten słup soli stałem na progu.
-Dzwoneczku?-spojrzała na mnie zdziwiona. Dawno jej tak nie nazywałem.-Przepraszam za wszystko siostra.
Czasami najbardziej niespodziewane rzeczy, pojawiają sie wtedy kiedy ich nie chcemy.
Życie jest jedną bujdą, ale skoro tak to warto cieszyć się tymi najmniejszymi rzeczami, a nie chcec ciągle więcej.
Wtedy zabierają nam to co ważne, które mogą nas czegoś nauczyć i już nie ma odwrotu.
*******************************&**********
Issie: No więc jest takie coś:) Niezbyt dobre, ale jednak lepsze niż nic. Wiem,że chaotycznie, ale no cóż ja poradzę. Zawsze jak coś pisze to na spontana i tyle. Mam nadzieje,że ktoś skomentuje. Treraz czekamy na duuużo lepszą nn od Selinki;) Buziaki, Issie:*
Selinka: Mój lepszy ? Hahaha ! Z pewnością nie, ale będę się starać by był choć troszkę dobry. Nie wiem, kiedy napiszę, bo mam nawał roboty i weekend raczej cały zawalony. W przyszłym tygodniu mam w dodatku codziennie jakąś klasówkę albo sprawdzian. Rozdział był świetny i strasznie mnie zdziwiło jak Issie to rozwinęło, ale podoba mi się ! Tylko za krótko zważywszy na to jak uwielbiam jak ona pisze.
Zapraszamy na naszego nowego bloga :
You make me feel
Dziękujemy za wszystkie komentarze i czekamy na kolejne.
Buziaki
Selinka :*
niż bezuczuciowym dupkiem.
Wolę samemu wybierać i popełniać błędy,
niż dostawać gotowe odpowiedzi.
Wole być sobą, nikim,
Niż wszystkimi we własnej skórze.''
*Perspektywa Edwarda*
To nie możliwe. Nie powinienem mieć jakikolwiek uczuć względem tej Belli. Ona jest tylko moją pacjentką. Nie mogę się w niej zakochać. Ale w takim razie czemu teraz siedzę na szpitalnym krześle i pocieszam ta małą?! Ja pierdole. Co się ze mną dzieje! Jaki ze mnie zrąbany psychopata!
-Edwardzie, idź do Eleny. Ja zajmę się Bells. Tylko zostaw mi leki dla niej.-
-No dobra stary.- poszedłem do pokoju, w którym leżała moja malutka siostrzyczka. Biedactwo. Cierpi przez przyjaciółkę. Heh. Czyli ja kocham czy nienawidzę. Dobra. To teraz nie ważne.
-Ellie?
-Hey brat. Proszę cię. Powiedz mi kim jest ta dziewczyna i czemu płakała? Ktos jej coś zrobił?
-My wszyscy.
-Ja też? Co?
-Ty chyba nic. Raczej wszyscy inni.
-Ale czy ja ja powinnam znać?
-To twoja przyjaciółka...siostra....
-Mam siostrę? To czemu o tobie pamiętam, a o niej nie?
-Bo to dosyć skomplikowane. Wy jesteście siostrami. Nie genetycznie. Jesteście związane duszami. A chyba to jest najważniejsze. Nam ostatnio tego brakowało. Może teraz uda mi się naprawić popełnione błędy.
-Czy ona cierpi?
-Kto?
-Ta dziewczyna.
-A Bells? Z pewnością. Zawołać ją?
-Yhm. Chce ją poznać. Może ją zrozumiem.
-Tylko bądź delikatna. I ostrożna.
-Postaram się.- Zawołałem Issie. Postanowiłem zostawić je same, pomimo że Bella słaniała się na nogach. Wiedziałem, że nie chce litości, a wszelką pomoc właśnie tak odbiera. Po kilkunastu minutach usłyszałem pisk swojej siostry. Wszedłem do jej pokoju z hukiem.
-Co jest El?- Przerażona wskazała głową na okno, gdzie wychylała się zapłakana, ledwo przytomna Bella. Myślałem że trafi mnie szlag. Ta idiotka liczy się tylko ze sobą.Serio. Elena potrzebuje spokoju, ,a ona sie bawi w pokrzywdzoną dziewczynkę. Nie wiedziałem nawet co robię kiedy ściągnąłem ją siłą byłem już całkiem nieświadomy. Zacząłem ją szarpać, a następnie całować. To było niesamowite czuć jej wargi na swoich. Szkoda tylko,że ją zmusiłem. Zauważyłem jej łzy po dobrych dwóch minutach.
-Ja prze..- nie zdążyłem dokończyć, bo dziewczyna zwiała z krzykiem. Dopiero Damon ja przywiózł. Tym razem już nie wróci.
*Perspektywa Jaspera*
Było już późno wieczorem kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi. Stała w nich roztrzęsiona Bella. Nie wiedziałem co zrobić. Czy opowiedzieć, że miała rację co do Alice? Czy może nawrzeszczeć? Jak tylko podeszła do mnie to zaczęła płakać,a ja jak ten słup soli stałem na progu.
-Dzwoneczku?-spojrzała na mnie zdziwiona. Dawno jej tak nie nazywałem.-Przepraszam za wszystko siostra.
Czasami najbardziej niespodziewane rzeczy, pojawiają sie wtedy kiedy ich nie chcemy.
Życie jest jedną bujdą, ale skoro tak to warto cieszyć się tymi najmniejszymi rzeczami, a nie chcec ciągle więcej.
Wtedy zabierają nam to co ważne, które mogą nas czegoś nauczyć i już nie ma odwrotu.
*******************************&**********
Issie: No więc jest takie coś:) Niezbyt dobre, ale jednak lepsze niż nic. Wiem,że chaotycznie, ale no cóż ja poradzę. Zawsze jak coś pisze to na spontana i tyle. Mam nadzieje,że ktoś skomentuje. Treraz czekamy na duuużo lepszą nn od Selinki;) Buziaki, Issie:*
Selinka: Mój lepszy ? Hahaha ! Z pewnością nie, ale będę się starać by był choć troszkę dobry. Nie wiem, kiedy napiszę, bo mam nawał roboty i weekend raczej cały zawalony. W przyszłym tygodniu mam w dodatku codziennie jakąś klasówkę albo sprawdzian. Rozdział był świetny i strasznie mnie zdziwiło jak Issie to rozwinęło, ale podoba mi się ! Tylko za krótko zważywszy na to jak uwielbiam jak ona pisze.
Zapraszamy na naszego nowego bloga :
You make me feel
Dziękujemy za wszystkie komentarze i czekamy na kolejne.
Buziaki
Selinka :*
środa, 21 maja 2014
You make me feel
Zapraszam na naszego najnowszego bloga także o Belli i Elenie. Pojawił się tam już prolog. Proszę skomentujcie ! A no i ostatnią notkę z wczoraj pod którą jest tylko jeden ( i wspaniały ) komentarz.
Dziękujemy za wyświetlenia. Zapraszamy na naszego kolejnego bloga, którego piszemy razem.
http://two-broken-soul.blogspot.com/
You make me feel
Dziękujemy za wyświetlenia. Zapraszamy na naszego kolejnego bloga, którego piszemy razem.
http://two-broken-soul.blogspot.com/
You make me feel
wtorek, 20 maja 2014
Rozdział dwudziesty pierwszy
To jest po prostu niesprawiedliwe. Ból powoduje więcej problemów niż miłość jest tego warta. Łapię powietrze, to świetne uczucie, ale wiesz, że i tak boli.
Perspektywa Eleny.
Wszystko mnie bolało. Z każdą sekundą jakby wypływałam ponad powierzchnię wody, niewidzialnej bańki mydlanej i nie byłam już odporna na to co się ze mną dzieje. Nawet właśnie nie wiedziałam co się stało. W głowie powstał mi kompletny mętlik. Wszystkie wspomnienia, myśli mieszały się w jedną wielką kluchę i nie chciały normalnie się pokazać. Dosłownie. Nie wiedziałam nawet jak się nazywam. Nie wiedziałam kim jestem. Wiedziałam jedynie, że boli. Upragniona śmierć nie nadchodzi. Nie miałeś wpływu na to, że przyszedłeś na świat. Nie masz też i wpływu na swoją śmierć. Wszystko by było lepsze od tego okropnego bólu, który rozchodził się po moim ciele od palców nóg do czubka głowy i z powrotem. Byłam obolała, zdrętwiała jak dykta. Nie mogłam wykonać jakiegokolwiek ruchu. Jak przez mgłę słyszałam jedynie jakieś głosy.
-Elena ! - usłyszałam znajomy głos, nie był to ani mój brat, ani nikt z rodziny. Ten głos sprawiał, że miałam dreszcze i serce biło mi ze wzmożoną siłą. Nie potrafiłam rozpoznać do kogo należy. Nagle jakby w środku ciemności zobaczyłam czyjąś postać. Oszalałam i trafiłam do wariatkowa? Albo czyżbym umarła? Czy tak wygląda piekło? Nigdy nie przypuszczałam, że trafie do nieba.Czy piekło polega na tym, że będę tu zupełnie sama i będę wciąż czuła ten dziwny niepokój i strach? Chciałam spróbować krzyknąć, ale z moich ust nie wydobywał się żaden dźwięk, jak w tych koszmarach sennych, w których próbujesz krzyczeć o pomoc i nagle zdajesz sobie sprawę, że to nie możliwe. A może to sen? Zaraz się obudzę. Musiałam zasnąć przed telewizorem, zaraz Edward obudzi mnie albo tata czy mama. Tak, to na pewno tylko dziwny sen. Uszczypnęłam się w rękę i ku mojemu zaskoczeniu nie poczułam niczego. Wbiłam swoje długie i ostre paznokcie w rękę i nic. Nie czuje niczego. Co się ze mną dzieje? Wszystko zaczęło zmieniać się w ciemność. Już nic nie widziałam ani nie czułam.
Perspektywa Stefana
Bezradność to jedyne co czułem siedząc tak przy niej. Mojej ukochanej zawsze z uśmiechem na twarzy. To ona zawsze była ta silna. Zawsze była, jest i będzie moją Eleną choćby nie wiem co. Zalany łzami musiałem siedzieć parę metrów dalej w rogu pomieszczenia, kiedy lekarze zaczęli ją reanimować. To niemożliwe by popełniła próbę samobójczą ! Niby z jakiego powodu ? Przecież by mi powiedziała prawda ? A jak nie mnie to .......Belli.....ale przecież to Elena ostatnio się troszczyła tylko o nią. Nie chciała by ona się zamartwiała. Może moja dziewczyna też wcale nie była taka silna ? Przecież to widziałem, ale nie widziałem, że aż do tego stopnia.......
-Dostała arytmii. - usłyszałem głos jednego z lekarzy
-Biedna dziewczyna co musiała przejść. - wyszła jedna z sali, a ja zaszlochałem cicho.
-Ma przecież niedowagę, trzeba sprawdzić czy nie ma żadnych zaburzeń odżywiania...- usłyszałem jedną z pielęgniarek
-Jakich niby ?! - spytałem głośno, podniosłem głowę do góry. Nie wstydziłem się swoich łez.
-Anoreksja, bulimia czy anemia. - powiedziała krzywiąc się nieco
-Przecież ona....
-Nie możemy niczego wykluczyć. Trzeba wszystko zbadać. Dziś miała śmierć kliniczną. Nie wiemy co może być jutro. - wyleciałem szybko z tej sali. Nie mogłem tego wytrzymać. Osunąłem się po ścianie z płaczem na podłogę. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i szybko wykręciłem numer do Damona.
-Halo ? - usłyszałem po drugiej stronie
-Gdzie jesteś ? - spytałem zachrypniętym głosem
-W Forks. Właśnie biorę Issie z powrotem. - powiedział
-Jak ty tego dokonałeś ? - spytałem szybko
-Zemdlała. Proste. Co z Eleną ? - w moich oczach zebrały się łzy
-Przyjedź z Issie. Może choć ona tu coś pomoże.......- szepnąłem
-Powiedz mi do cholery co się stało ! - słyszałem jak wyprzedził jakiś samochód z zawrotną prędkością
-Lepiej zwolnij tylko. - usłyszałem jak powoli zwalniał - Elena miała dziś śmierć kliniczną. Może nie przeżyć dzisiejszej nocy......
Perspektywa Eleny
Z trudem udało mi się podnieść powieki i zobaczyłam, że jakiś chłopak się nade mną nachyla i płaczę. Jego twarz pokryta była łzami. Po drugiej stronie dostrzegłam jakąś dziewczynę. Była blada i wyglądała jak wstanie katatonii. Łzy spływały jej po policzkach i wpatrzona była w martwy punkt, a po jej obu stronach siedziało jeszcze dwóch chłopaków. W jednym z nich rozpoznałam mojego brata Edwarda. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Byłam w szpitalu. Co do cholery mi się stało? Chciałam powiedzieć coś, ale okazało się, że w gardle mam rurkę. Chłopak nachylił się nade mną:
-Ell, słyszysz mnie ? - nie miałam pojęcia skąd on zna moje imię. Pokiwałam głową, aby dać znać, że go rozumiem. Z jego twarzy wciąż nie schodził strach i smutek. Czemu nikt nie może mi powiedzieć co mi się stało? Starałam się wyciągnąć z gardła tą rurkę, ale pielęgniarka mi przeszkodziła.
- Nie ruszaj się, wyjmiemy Ci ją za chwilę jak tylko twój stan się ustabilizuje – powiedziała uśmiechając się nieśmiało. Pogłaskała mnie po włosach tak jak zwykle robiła to moja mama. Lekarze kręcili się wokół mojego łóżka tych dwóch nieznanych mi chłopaków. Dziewczyna wciąż siedziała nieruchomo. Jakiś lekarz siedział przy niej i starał się z nią porozumieć, ale to nie przynosiło efektu. Spojrzałam porozumiewawczo w stronę pielęgniarki i chyba zrozumiała, że nie wiem co się dzieje.
-Miałaś próbę samobójczą. Twoje serce stanęło parę godzin oraz kilkanaście minut temu , reanimowaliśmy Cię – próba samobójcza ?! Ja ?! To przecież nonsens ! Po co ja bym miała.......Pielęgniarka szepnęła coś do lekarza i ten podszedł do mnie.
- Wyjmiemy Ci już tę rurkę, jak będę ją wyciągać proszę odkaszlnij – zaczął tłumaczyć mi to. Szybkim ruchem pozbył się z mojego gardła rurki, zaczęłam kaszleć. Pielęgniarka podała mi wodę, upiłam łyka.
-Jest pani pewna, że to o mnie chodzi ? - spytałam zachrypniętym głosem. Dziewczyna jakby oprzytomniała i teraz wlepiła swój wzrok we mnie. Podbiegła do mnie i rzuciła się na moje łóżko z płaczem.
- Nie rób mi tego więcej… - wyszeptała przez łzy, zaczęłam gładzić ją po włosach.
- Co mi się stało? – zwróciłam się z tym pytaniem w stronę lekarza, który właśnie wpisywał coś do mojej karty. Nie miałam pojęcia kim ona jest, jednak czułam do niej jakąś więź.
- Dostałaś arytmii twoje serce po prostu stanęło. Musiałaś być w tamtej chwili pod wpływem dużego stresu – przerwał na chwilę i popatrzył na mnie z politowaniem – Musimy unormować twój stan, ale przy odpowiednich lekach nie powinno się to powtórzyć.
-To wszystko moja wina. - szepnęła dziewczyna, a ja miałam coraz większy mętlik w głowie
-Edward. - powiedziałam cicho do brata, a ten podszedł do mnie i złapał mnie za rękę.
-Jak się czujesz siostra ?
-Beznadziejnie. - odparłam i pokazałam wzrokiem na dziewczynę, która wciąż jakby sparaliżowana przytulała się do mnie szepcząc coś pod nosem jak mantrę.
-Issie daj jej odpocząć. - nie znam jej......czemu moja pamięć sięga 14 roku życia ? Przecież już po samym wyglądzie mojego brata widzę, że nie ma on już 18 lat do cholery !
-Coś cię boli ? - nawet nie zauważyłam, kiedy do sali wszedł ten sam chłopak co był przy mnie. Był ubrany w jakiś zielony fartuch lekarski. Issie...bo tak ponoć miała na imię usiadła z boku patrząc w podłogę i cicho płacząc tak jakby nikt tego nie widział. Chyba tak tylko myślała. To było dla mnie dziwne. Znałam z nich wszystkich tylko Edwarda !
-Głowa. Czy ktoś był jeszcze ranny, doktorze ? - co za idiotka przecież to była próba samobójcza, a nie wypadek ! Chłopak spojrzał w stronę pielęgniarki i tych chłopaków, a dziewczyna podniosła szybko głowę do góry obserwując mnie
- Wiesz, kim jestem prawda ? - spytał chłopak nachylając się na moim łóżkiem
-Tak...- szepnęłam
-To dobrze. - uśmiechnął się
-Jesteś moim doktorem. - powiedziałam patrząc na niego, kiedy ten spochmurniał i nie wiedział co powiedzieć. Wszystkich jakby równocześnie zamurowało. - Żartujesz tak, Elena ?
-Czemu ? To mi się wmawia, że miałam próbę samobójczą ! - wszyscy wybiegli stąd szybko. Nawet nie potrafiłam tego tak szybko zrejestrować. Za tym chłopakiem pobiegła i reszta. Co prawda ta Issie wcale nie pobiegła, a została ciągnięta przez szatyna.
-Nie pamięta mnie ! - usłyszałam krzyk chyba tego chłopaka. Ja ? O mnie chodzi ? Nie potrafiłam już racjonalnie myśleć.....
-Z czasem jej pamięć wróci...- usłyszałam jeszcze zanim zamknęłam oczy. Moje powieki robiły się coraz cięższe. Usłyszałam pikanie jakiejś maszyny po czym znów jakby osunęłam się w moją upragnioną nicość.
Selinka : Kurde pierwszy raz w życiu mój rozdział mi się podoba ! Czy wy to rozumiecie ?! Coś niebywałego ! No co prawda nie jest taki dobry jak Issie ( i siedź cicho, bo ja zawsze mam rację ! ) . Coraz więcej pomysłów mam na tego bloga, tak jak i Issie więc.......no trochę mnie przynajmniej martwi, że tak o wiele mniej ludzi w ogóle to komentuje i czyta. Zaniżyły nam się wyświetlenia oj zaniżyły. No, ale trudno. Mam nadzieję, że choć rozdział się podoba, bo piszę go zamiast się uczyć na klasówki, a jeszcze jadę na wycieczkę więc.....brak czasu ! Ok to czekamy na komy i dziękujemy za poprzednie.
Buziaki
Selinka :*
Issie :Więc tak...siostrzyczko no nieźle....zajebiście...ehh....twoje zawsze są lepsze( HA! a no zobacz, ja też mam czasem racje ;)) Nom mi też z tego powodu przykro i nie wiem kiedy dodam, bo troche nie wyrabiam, ale powoli wszystko ogarnę. Hihi, Selly udanej wycieczki tylko wracaj szybko, bo mamy zaplanować kolejny blog i będę tęsknic. A no i czekamy na komy i proszę by było ich więcej choć pod rozdziałami Selinki, bo są cudne;)
Perspektywa Eleny.
Wszystko mnie bolało. Z każdą sekundą jakby wypływałam ponad powierzchnię wody, niewidzialnej bańki mydlanej i nie byłam już odporna na to co się ze mną dzieje. Nawet właśnie nie wiedziałam co się stało. W głowie powstał mi kompletny mętlik. Wszystkie wspomnienia, myśli mieszały się w jedną wielką kluchę i nie chciały normalnie się pokazać. Dosłownie. Nie wiedziałam nawet jak się nazywam. Nie wiedziałam kim jestem. Wiedziałam jedynie, że boli. Upragniona śmierć nie nadchodzi. Nie miałeś wpływu na to, że przyszedłeś na świat. Nie masz też i wpływu na swoją śmierć. Wszystko by było lepsze od tego okropnego bólu, który rozchodził się po moim ciele od palców nóg do czubka głowy i z powrotem. Byłam obolała, zdrętwiała jak dykta. Nie mogłam wykonać jakiegokolwiek ruchu. Jak przez mgłę słyszałam jedynie jakieś głosy.
-Elena ! - usłyszałam znajomy głos, nie był to ani mój brat, ani nikt z rodziny. Ten głos sprawiał, że miałam dreszcze i serce biło mi ze wzmożoną siłą. Nie potrafiłam rozpoznać do kogo należy. Nagle jakby w środku ciemności zobaczyłam czyjąś postać. Oszalałam i trafiłam do wariatkowa? Albo czyżbym umarła? Czy tak wygląda piekło? Nigdy nie przypuszczałam, że trafie do nieba.Czy piekło polega na tym, że będę tu zupełnie sama i będę wciąż czuła ten dziwny niepokój i strach? Chciałam spróbować krzyknąć, ale z moich ust nie wydobywał się żaden dźwięk, jak w tych koszmarach sennych, w których próbujesz krzyczeć o pomoc i nagle zdajesz sobie sprawę, że to nie możliwe. A może to sen? Zaraz się obudzę. Musiałam zasnąć przed telewizorem, zaraz Edward obudzi mnie albo tata czy mama. Tak, to na pewno tylko dziwny sen. Uszczypnęłam się w rękę i ku mojemu zaskoczeniu nie poczułam niczego. Wbiłam swoje długie i ostre paznokcie w rękę i nic. Nie czuje niczego. Co się ze mną dzieje? Wszystko zaczęło zmieniać się w ciemność. Już nic nie widziałam ani nie czułam.
Perspektywa Stefana
Bezradność to jedyne co czułem siedząc tak przy niej. Mojej ukochanej zawsze z uśmiechem na twarzy. To ona zawsze była ta silna. Zawsze była, jest i będzie moją Eleną choćby nie wiem co. Zalany łzami musiałem siedzieć parę metrów dalej w rogu pomieszczenia, kiedy lekarze zaczęli ją reanimować. To niemożliwe by popełniła próbę samobójczą ! Niby z jakiego powodu ? Przecież by mi powiedziała prawda ? A jak nie mnie to .......Belli.....ale przecież to Elena ostatnio się troszczyła tylko o nią. Nie chciała by ona się zamartwiała. Może moja dziewczyna też wcale nie była taka silna ? Przecież to widziałem, ale nie widziałem, że aż do tego stopnia.......
-Dostała arytmii. - usłyszałem głos jednego z lekarzy
-Biedna dziewczyna co musiała przejść. - wyszła jedna z sali, a ja zaszlochałem cicho.
-Ma przecież niedowagę, trzeba sprawdzić czy nie ma żadnych zaburzeń odżywiania...- usłyszałem jedną z pielęgniarek
-Jakich niby ?! - spytałem głośno, podniosłem głowę do góry. Nie wstydziłem się swoich łez.
-Anoreksja, bulimia czy anemia. - powiedziała krzywiąc się nieco
-Przecież ona....
-Nie możemy niczego wykluczyć. Trzeba wszystko zbadać. Dziś miała śmierć kliniczną. Nie wiemy co może być jutro. - wyleciałem szybko z tej sali. Nie mogłem tego wytrzymać. Osunąłem się po ścianie z płaczem na podłogę. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i szybko wykręciłem numer do Damona.
-Halo ? - usłyszałem po drugiej stronie
-Gdzie jesteś ? - spytałem zachrypniętym głosem
-W Forks. Właśnie biorę Issie z powrotem. - powiedział
-Jak ty tego dokonałeś ? - spytałem szybko
-Zemdlała. Proste. Co z Eleną ? - w moich oczach zebrały się łzy
-Przyjedź z Issie. Może choć ona tu coś pomoże.......- szepnąłem
-Powiedz mi do cholery co się stało ! - słyszałem jak wyprzedził jakiś samochód z zawrotną prędkością
-Lepiej zwolnij tylko. - usłyszałem jak powoli zwalniał - Elena miała dziś śmierć kliniczną. Może nie przeżyć dzisiejszej nocy......
Perspektywa Eleny
Z trudem udało mi się podnieść powieki i zobaczyłam, że jakiś chłopak się nade mną nachyla i płaczę. Jego twarz pokryta była łzami. Po drugiej stronie dostrzegłam jakąś dziewczynę. Była blada i wyglądała jak wstanie katatonii. Łzy spływały jej po policzkach i wpatrzona była w martwy punkt, a po jej obu stronach siedziało jeszcze dwóch chłopaków. W jednym z nich rozpoznałam mojego brata Edwarda. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Byłam w szpitalu. Co do cholery mi się stało? Chciałam powiedzieć coś, ale okazało się, że w gardle mam rurkę. Chłopak nachylił się nade mną:
-Ell, słyszysz mnie ? - nie miałam pojęcia skąd on zna moje imię. Pokiwałam głową, aby dać znać, że go rozumiem. Z jego twarzy wciąż nie schodził strach i smutek. Czemu nikt nie może mi powiedzieć co mi się stało? Starałam się wyciągnąć z gardła tą rurkę, ale pielęgniarka mi przeszkodziła.
- Nie ruszaj się, wyjmiemy Ci ją za chwilę jak tylko twój stan się ustabilizuje – powiedziała uśmiechając się nieśmiało. Pogłaskała mnie po włosach tak jak zwykle robiła to moja mama. Lekarze kręcili się wokół mojego łóżka tych dwóch nieznanych mi chłopaków. Dziewczyna wciąż siedziała nieruchomo. Jakiś lekarz siedział przy niej i starał się z nią porozumieć, ale to nie przynosiło efektu. Spojrzałam porozumiewawczo w stronę pielęgniarki i chyba zrozumiała, że nie wiem co się dzieje.
-Miałaś próbę samobójczą. Twoje serce stanęło parę godzin oraz kilkanaście minut temu , reanimowaliśmy Cię – próba samobójcza ?! Ja ?! To przecież nonsens ! Po co ja bym miała.......Pielęgniarka szepnęła coś do lekarza i ten podszedł do mnie.
- Wyjmiemy Ci już tę rurkę, jak będę ją wyciągać proszę odkaszlnij – zaczął tłumaczyć mi to. Szybkim ruchem pozbył się z mojego gardła rurki, zaczęłam kaszleć. Pielęgniarka podała mi wodę, upiłam łyka.
-Jest pani pewna, że to o mnie chodzi ? - spytałam zachrypniętym głosem. Dziewczyna jakby oprzytomniała i teraz wlepiła swój wzrok we mnie. Podbiegła do mnie i rzuciła się na moje łóżko z płaczem.
- Nie rób mi tego więcej… - wyszeptała przez łzy, zaczęłam gładzić ją po włosach.
- Co mi się stało? – zwróciłam się z tym pytaniem w stronę lekarza, który właśnie wpisywał coś do mojej karty. Nie miałam pojęcia kim ona jest, jednak czułam do niej jakąś więź.
- Dostałaś arytmii twoje serce po prostu stanęło. Musiałaś być w tamtej chwili pod wpływem dużego stresu – przerwał na chwilę i popatrzył na mnie z politowaniem – Musimy unormować twój stan, ale przy odpowiednich lekach nie powinno się to powtórzyć.
-To wszystko moja wina. - szepnęła dziewczyna, a ja miałam coraz większy mętlik w głowie
-Edward. - powiedziałam cicho do brata, a ten podszedł do mnie i złapał mnie za rękę.
-Jak się czujesz siostra ?
-Beznadziejnie. - odparłam i pokazałam wzrokiem na dziewczynę, która wciąż jakby sparaliżowana przytulała się do mnie szepcząc coś pod nosem jak mantrę.
-Issie daj jej odpocząć. - nie znam jej......czemu moja pamięć sięga 14 roku życia ? Przecież już po samym wyglądzie mojego brata widzę, że nie ma on już 18 lat do cholery !
-Coś cię boli ? - nawet nie zauważyłam, kiedy do sali wszedł ten sam chłopak co był przy mnie. Był ubrany w jakiś zielony fartuch lekarski. Issie...bo tak ponoć miała na imię usiadła z boku patrząc w podłogę i cicho płacząc tak jakby nikt tego nie widział. Chyba tak tylko myślała. To było dla mnie dziwne. Znałam z nich wszystkich tylko Edwarda !
-Głowa. Czy ktoś był jeszcze ranny, doktorze ? - co za idiotka przecież to była próba samobójcza, a nie wypadek ! Chłopak spojrzał w stronę pielęgniarki i tych chłopaków, a dziewczyna podniosła szybko głowę do góry obserwując mnie
- Wiesz, kim jestem prawda ? - spytał chłopak nachylając się na moim łóżkiem
-Tak...- szepnęłam
-To dobrze. - uśmiechnął się
-Jesteś moim doktorem. - powiedziałam patrząc na niego, kiedy ten spochmurniał i nie wiedział co powiedzieć. Wszystkich jakby równocześnie zamurowało. - Żartujesz tak, Elena ?
-Czemu ? To mi się wmawia, że miałam próbę samobójczą ! - wszyscy wybiegli stąd szybko. Nawet nie potrafiłam tego tak szybko zrejestrować. Za tym chłopakiem pobiegła i reszta. Co prawda ta Issie wcale nie pobiegła, a została ciągnięta przez szatyna.
-Nie pamięta mnie ! - usłyszałam krzyk chyba tego chłopaka. Ja ? O mnie chodzi ? Nie potrafiłam już racjonalnie myśleć.....
-Z czasem jej pamięć wróci...- usłyszałam jeszcze zanim zamknęłam oczy. Moje powieki robiły się coraz cięższe. Usłyszałam pikanie jakiejś maszyny po czym znów jakby osunęłam się w moją upragnioną nicość.
Selinka : Kurde pierwszy raz w życiu mój rozdział mi się podoba ! Czy wy to rozumiecie ?! Coś niebywałego ! No co prawda nie jest taki dobry jak Issie ( i siedź cicho, bo ja zawsze mam rację ! ) . Coraz więcej pomysłów mam na tego bloga, tak jak i Issie więc.......no trochę mnie przynajmniej martwi, że tak o wiele mniej ludzi w ogóle to komentuje i czyta. Zaniżyły nam się wyświetlenia oj zaniżyły. No, ale trudno. Mam nadzieję, że choć rozdział się podoba, bo piszę go zamiast się uczyć na klasówki, a jeszcze jadę na wycieczkę więc.....brak czasu ! Ok to czekamy na komy i dziękujemy za poprzednie.
Buziaki
Selinka :*
Issie :Więc tak...siostrzyczko no nieźle....zajebiście...ehh....twoje zawsze są lepsze( HA! a no zobacz, ja też mam czasem racje ;)) Nom mi też z tego powodu przykro i nie wiem kiedy dodam, bo troche nie wyrabiam, ale powoli wszystko ogarnę. Hihi, Selly udanej wycieczki tylko wracaj szybko, bo mamy zaplanować kolejny blog i będę tęsknic. A no i czekamy na komy i proszę by było ich więcej choć pod rozdziałami Selinki, bo są cudne;)
sobota, 17 maja 2014
Rozdział dwudziesty
Czuję się tak tragicznie.
Duszona przez wszystkie dziecięce lęki.
Porażona przez ból..
Samotna zrobić Granic Możliwości.
W Sumie:
Mam dosyć do potęgi.
* Perspektywa Damona *
Kiedy Stefano przyszedł ze....moment....no tym rudym, nie wiedziałem co zrobić. Issie kiedy się dowiedziała o Elenie jeszcze bardziej pogrążyła się sama w sobie. Nie odezwała się, siedziała na parapecie, a nogami lekko wymachiwała w powietrze. Stałem na wszelki wypadek obok niej jakby przyszło jej coś głupiego do głowy. Stefano powoli zaczął mnie irytować tym swoim spojrzeniem w jej stronę.
-Możesz przestać się na nią gapić jak na węża w cyrku?!- zapytałem już wkurzony.
-Wyluzuj! Gdybyś wiedział co ona wyrabia...
-Ty Ruda Wiewióro to nie jej wina! za moment podpale ci te twoje rude kłaki i się nauczysz!
-one są specjalne! I nie rude tylko miedziane!
-A ja jestem siwy!
-Cholera Issie! Zwariowałaś?!- Ups. Debil. Imbecyl! jaki ze mnie idiota. Kłócę się o kolor włosów tego voldemorta, a ciężko mi zauważyć, że Iss stoi na parapecie, a do cholery nie ma nawet siły. W wampirzym tempie dobiegłem do niej i zdjąłem ją z tego idiotycznego miejsca. No nie jestem wampirem,ale szybki jestem i w szkole tak na mnie kiedyś mówili więc....Okay.Nie zbaczając z tematu.Na wszelki wypadek pozamykałem wszystkie okna. Czemu on jej nie ściągnie?! No okay...Może trochę się trzęsie, ale tylko tyle. I wtedy właśnie naskoczył na mnie Stefcio.
-Ty debilu! Jakim cudem ty ją możesz dotykać?
-Yyy...no normalnie. łapie ja za rączkę czy tule i tyle. A o co ci biega?
-Nie ważne. To ona ma ci powiedzieć. Powinniśmy się zbierać.
-Sweety kitty zbieramy się.-Kiedy podeszła do mnie zapytałem:
-Na pewno chcesz iść?- pokiwała głową. Z pewnością jej tego nie wybije z głowy. Pozostaje mi tylko ja wspierać. Zasługuje na to choćby zaprzeczała w nieskończoność.
*PERSPEKTYWA BELLI*
Wiem,że Elena...że ona przeze mnie....Nie wierze....To jest okropne. Zabiłabym swoją jedyną przyjaciółkę. Chciałam poczuć ostrze na swojej skórze...Ale nie mogłam. Za dużo osób się kręci w okół mnie. Ostatnio z Elena gorzej się dogadywałam. Jestem idiotką. Ona cierpiała, a jestem taska głupia i udaje,że mam takie wieeelkie problemy. Kiedy weszliśmy do jej sali ona była nieprzytomna. Cholera!Przydałaby się spluwa. Moja biedna siostrzyczka leży nie przytomna, a ja nie mam pojęcia jak jej pomóc.
-Czy ona...?
-Nie. Nic jej nie będzie. Jest silna Bello nie ma czym się martwic.
-Ale jak to si ę stało?
-Prawdopodobnie próba samobójcza.
-Ja pierdole. To wszystko przeze mnie. Jestem do niczego.- i wtedy podszedł do mnie Damon.
-Nie przez ciebie. Jesteś wspaniała, ale tego nie dostrzegasz. Trzeba zdecydowanie popracować nad twoją samooceną księżniczko.
-Taa...mam za wysoką. Wiem.
-Twoja samoocena to dno.
-Czemu mi pomagasz?
-Bello....Zakochałam się w tobie.
-Słucham?! Ty głupi jesteś?!
-Byc może jestem zakochanym głupcem..
-Przecież kochałeś Elene! To o nią pytałeś!
-Bo chciałem nawiązać z tobą jakiś kontakt.
-Nawet mnie nie znasz...
-Ale marze by poznać.
-Debil.
-Ignorantka.
-Ehh...Wychodzę.
-Zostań.
-Nie dziękuje. Nara. Wracam do Forks. Powiedzcie Elenie,że ja kocham i tęsknię. -Trzasnęłam drzwiami. To za dużo ja na jeden dzień. Zdecydowanie wracam do siebie i mojego świata, gdzie wszyscy mają mnie w dupie, am ja robię co chce. Przynajmniej jej nie zniszczę.
********************************************************************************
Issie:A więc witam po tej dłuuuuugiej nieobecności. Heh. Wiem,że notka nie jest zbyt dobra, ale na prawdę nie miałam nawet jak wcześniej zacząć i to był trzeci projekt. Mam nadzieje,że ujdzie i proszę o szczere opinie.
Selinka: Mi jak zawsze się podoba, bo twoje rozdziały są lepsze od moich. Postaram się szybko napisać NN. Teraz ja muszę coś nabazgrać hmm.......no zobaczymy. Czekamy na komy.
Buziaki
Selinka :*
Duszona przez wszystkie dziecięce lęki.
Porażona przez ból..
Samotna zrobić Granic Możliwości.
W Sumie:
Mam dosyć do potęgi.
* Perspektywa Damona *
Kiedy Stefano przyszedł ze....moment....no tym rudym, nie wiedziałem co zrobić. Issie kiedy się dowiedziała o Elenie jeszcze bardziej pogrążyła się sama w sobie. Nie odezwała się, siedziała na parapecie, a nogami lekko wymachiwała w powietrze. Stałem na wszelki wypadek obok niej jakby przyszło jej coś głupiego do głowy. Stefano powoli zaczął mnie irytować tym swoim spojrzeniem w jej stronę.
-Możesz przestać się na nią gapić jak na węża w cyrku?!- zapytałem już wkurzony.
-Wyluzuj! Gdybyś wiedział co ona wyrabia...
-Ty Ruda Wiewióro to nie jej wina! za moment podpale ci te twoje rude kłaki i się nauczysz!
-one są specjalne! I nie rude tylko miedziane!
-A ja jestem siwy!
-Cholera Issie! Zwariowałaś?!- Ups. Debil. Imbecyl! jaki ze mnie idiota. Kłócę się o kolor włosów tego voldemorta, a ciężko mi zauważyć, że Iss stoi na parapecie, a do cholery nie ma nawet siły. W wampirzym tempie dobiegłem do niej i zdjąłem ją z tego idiotycznego miejsca. No nie jestem wampirem,ale szybki jestem i w szkole tak na mnie kiedyś mówili więc....Okay.Nie zbaczając z tematu.Na wszelki wypadek pozamykałem wszystkie okna. Czemu on jej nie ściągnie?! No okay...Może trochę się trzęsie, ale tylko tyle. I wtedy właśnie naskoczył na mnie Stefcio.
-Ty debilu! Jakim cudem ty ją możesz dotykać?
-Yyy...no normalnie. łapie ja za rączkę czy tule i tyle. A o co ci biega?
-Nie ważne. To ona ma ci powiedzieć. Powinniśmy się zbierać.
-Sweety kitty zbieramy się.-Kiedy podeszła do mnie zapytałem:
-Na pewno chcesz iść?- pokiwała głową. Z pewnością jej tego nie wybije z głowy. Pozostaje mi tylko ja wspierać. Zasługuje na to choćby zaprzeczała w nieskończoność.
*PERSPEKTYWA BELLI*
Wiem,że Elena...że ona przeze mnie....Nie wierze....To jest okropne. Zabiłabym swoją jedyną przyjaciółkę. Chciałam poczuć ostrze na swojej skórze...Ale nie mogłam. Za dużo osób się kręci w okół mnie. Ostatnio z Elena gorzej się dogadywałam. Jestem idiotką. Ona cierpiała, a jestem taska głupia i udaje,że mam takie wieeelkie problemy. Kiedy weszliśmy do jej sali ona była nieprzytomna. Cholera!Przydałaby się spluwa. Moja biedna siostrzyczka leży nie przytomna, a ja nie mam pojęcia jak jej pomóc.
-Czy ona...?
-Nie. Nic jej nie będzie. Jest silna Bello nie ma czym się martwic.
-Ale jak to si ę stało?
-Prawdopodobnie próba samobójcza.
-Ja pierdole. To wszystko przeze mnie. Jestem do niczego.- i wtedy podszedł do mnie Damon.
-Nie przez ciebie. Jesteś wspaniała, ale tego nie dostrzegasz. Trzeba zdecydowanie popracować nad twoją samooceną księżniczko.
-Taa...mam za wysoką. Wiem.
-Twoja samoocena to dno.
-Czemu mi pomagasz?
-Bello....Zakochałam się w tobie.
-Słucham?! Ty głupi jesteś?!
-Byc może jestem zakochanym głupcem..
-Przecież kochałeś Elene! To o nią pytałeś!
-Bo chciałem nawiązać z tobą jakiś kontakt.
-Nawet mnie nie znasz...
-Ale marze by poznać.
-Debil.
-Ignorantka.
-Ehh...Wychodzę.
-Zostań.
-Nie dziękuje. Nara. Wracam do Forks. Powiedzcie Elenie,że ja kocham i tęsknię. -Trzasnęłam drzwiami. To za dużo ja na jeden dzień. Zdecydowanie wracam do siebie i mojego świata, gdzie wszyscy mają mnie w dupie, am ja robię co chce. Przynajmniej jej nie zniszczę.
********************************************************************************
Issie:A więc witam po tej dłuuuuugiej nieobecności. Heh. Wiem,że notka nie jest zbyt dobra, ale na prawdę nie miałam nawet jak wcześniej zacząć i to był trzeci projekt. Mam nadzieje,że ujdzie i proszę o szczere opinie.
Selinka: Mi jak zawsze się podoba, bo twoje rozdziały są lepsze od moich. Postaram się szybko napisać NN. Teraz ja muszę coś nabazgrać hmm.......no zobaczymy. Czekamy na komy.
Buziaki
Selinka :*
środa, 14 maja 2014
One & The Same
Filmik mojego autorstwa. Mam nadzieję, że się podoba i przepraszamy za opóźnienia z pisaniem. Rozdział jest w trakcie pisania przez Issie jednak musicie cierpliwie czekać, bo jest na co i proszę jeśli to czytasz i obejrzałeś filmik to go skomentuj ! Filmik mi się bardzo podoba, jest wesoły i w ogóle........jak dla mnie jest.......dobry.
Czekam na komy.
Buziaki
Selinka :*
Jeśli to czytasz i obejrzałeś to proszeee skomentuj.
czwartek, 24 kwietnia 2014
SUPRISE ! DZIĘKUJEMY ! 5000 !!!
Tak jak obiecałam przygotowałam dla was naszych czytelników małe co nieco. Obiecałam to jest. Zawsze dotrzymuje obietnic. Kto mnie zna ten wie więc mam dla was trzy rzeczy. I teraz mam nadzieję, że zrewanżujecie się komentarzami. Każdy kto czyta naszego bloga niech nawet anonimowo skomentuje. Dziękujemy za ponad 5000 wyświetleń ! To dla nas wiele znaczy !
1. Filmik zrobiony o Elenie i Belli, Belli i Elenie. Zrobiłam go dość szybko, ale podoba mi się. Nie jest on na podstawie naszego bloga. Przynajmniej nie w całości, ale zawsze. Mi się bardzo podoba. Także i moja jedna z ulubionych piosenek Lovato
2. One shot, który pisałam......dość szybko. Pomysł przyszedł dawno dzięki gifowi z Mallory i Katherine, ale dopiero miałam siłę go spisać i oto jest. Nie nawiązuję do naszego bloga !
Nie mogłam uwierzyć, że mam tam wejść. To jakiś absurd ! Ale on tam może być.........cholera jasna ! I co ja mam teraz zrobić no co ?! Wejść do tego burdelu z dziwkami by poszukać mojego pojebanego braciszka !? Ta starsza siostra się znalazła......pff.....ale nie mogę już patrzeć na to jak ćpa, zabawia się. Zmienił się i to nie do poznania. Dobra raz kozie śmierć. Poprawiłam swoją skórzaną kurtkę i zdecydowanym krokiem weszłam do środka lekko postukując swoimi obcasami. Podparłam się pod boki i zaczęłam rozglądać. Jep.....tak jak myślałam... Całość wyglądała tak jak na filmach z Vegas. Pomieszczenie udekorowane w neonowe światła mające nadać pomieszczeniu '' urok '' . Jakby te dziwki po alkoholu same nie dawały tym idiotom. Zaczęłam szukać mojego brata jednak nic. Przecież tu chodzi. Słyszałam nie raz.
-Ja pierdole......- szepnęłam pod nosem i spojrzałam na parkiet. Znajdowała się na nim jedna rura ciągnąca się od sufitu do podłogi. Nie mogłam uwierzyć, kto przy niej stał. Przecież to Jessica ! Z szeroko otwartymi oczami uszczypnęłam się w ramię. To żart tak ? Zawsze zachowywała się jak dziwka i za taką osobę ją uważaliśmy przez jednorazowe numerki z chłopakami ze szkoły, ale żeby tak na serio ?! Rozejrzałam się ponownie po pomieszczeniu i normalnie czułam jak moje nogi robią się z waty. Nie mogłam uwierzyć, że tam była Bella. W skąpym ciuszku przechadzała się rozdawając drinki. Widać jej było praktycznie cały tyłek spod tej spódniczki. Owszem pokłóciłyśmy się parę lat temu, nie odzywałyśmy się do siebie, ale nadal jest dla mnie ważna. Nie pozwolę jej tu być. Szybkim krokiem podeszłam do niej i szarpnęłam ją za ramię.
-Co ty odpierdalasz ?! - krzyknęłam na nią, patrząc jak przygląda mi się z niedowierzaniem. Jakby nie wierzyła, że tu przed nią stoję.
-Elena ?!
-Jedna i jedyna ! Zabieram Cię stąd....- szarpnęłam ją za ramię w swoją stronę jednak ani drgnęła
-Zostaję..- powiedziała nie patrząc na mnie
-Naprawdę chcesz być dziwką ?! Czy cię pojebało ?! Nie pozwolę Ci !
-Bo !? - krzyknęła
-Bo jesteś dla mnie ważna !
-I właśnie dlatego nie rozmawiałyśmy prawie rok ?! - jej twarz była jak kamień. Nie wyrażała żadnych uczuć.
-I ty mogłaś się odezwać. Nie zwalaj całej winy na mnie. - popchnęłam ją w stronę drzwi - Albo pójdziesz sama albo użyję siły.
-Nie odważysz się. - powiedziała jakby nie pewna swoich słów
-Znasz mnie i wiesz, że się odważę.
-To moja praca ! - próbowała się bronić
-Chrzań ją ! Mogę Ci dać kasę ! Cokolwiek tylko stąd chodźmy w końcu ! - krzyknęłam łapiąc ją za ramiona by przekrzyczeć tą denerwującą muzykę
-Znalazłaś sobie koleżaneczkę ? - usłyszałam jakiś męski zachrypnięty głos obok siebie i jak poczułam jak ktoś kładzie dłoń na moim ramieniu
-A ty nie znalazłeś kolegi ? Idź się czymś zajmij ciulu. - powiedziałam odwracając się do wysokiego szatyna
-Elena to jest........- próbowała mnie powstrzymać Bella jednak byłam zbyt wściekła
-Alfons tak ?! - spojrzałam na niego z ironią - Nadajesz się. - poklepałam go po policzku - Tylko wąsik zapuść to będziesz wyglądał bardziej pedalsko niż teraz. - uśmiechnęłam się złośliwie, kiedy ten złapał mnie mocno za dłoń
-No no masz charakterek. Zobaczymy jaka jesteś w akcji. - uśmiechnął się pod nosem
-Chcesz zobaczyć jaka jestem w akcji ? - zdziwił się na to co powiedziałam i mnie puścił zaintrygowany - To zobaczysz. - podeszłam bliżej do niego uśmiechając się słodko. Przywaliłam mu z całej siły pięścią w policzek po czym z kolana w krocze. Upadł przede mną na kolana i jeszcze raz kopnęłam go tylko mocniej w brzuch tak, że spadł płasko na podłogę. Po chwili jednak zaczął się podnosić. - No ruchy ! - krzyknęłam do Belli i pociagnęłam ją za rękę wyciągając z tego klubu. Była cały czas oszołomiona. Ja także, ale zawsze miałam być twarda. I będę. Otworzyłam drzwi od miejsca pasażera w moim samochodzie i wręcz ją wepchnęłam. Szybko wsiadłam na miejsce kierowcy i odpaliłam samochód. Widziałam jak ciągle patrzała na mnie i na klamkę. Dla pewności zamknęłam od środka wszystkie drzwi.
-Przepraszam....- szepnęła po dłuższej chwili milczenia
-Nie przepraszaj. Po prostu nigdy więcej takich głupot nie rób. - powiedziałam zaciskając zęby by się nie rozpłakać i skręciłam w kolejną uliczkę prowadzącą do mojego mieszkania.
-Dziękuje......- znów powiedziała to tak cicho, że ledwie to usłyszałam
-Za co ?
- Za wszystko. Za to, że tam byłaś. Za to, że nadal jesteś. - jedną ręką złapałam jej i uścisnęłam mocno
-Obiecałam, że zawsze będę. - oddała uścisk i zaparkowałam samochód jednak nie wysiadłam. Oparłam tylko głowę o zagłówek i głęboko westchnęłam. - Przepraszam, że przeze mnie pokłóciłyśmy się o taką głupotę. Jakiś głupi facet zniszczył na długi czas naszą przyjaźń.....- powiedziałam patrząc w dach samochodu
-A właśnie co z Edwardem ? - spytała przekręcając się do mnie twarzą na swoim siedzeniu
-Wyjechał gdzieś. I ja mam to gdzieś. - zaśmiałyśmy się i ściągnęłam swoją bluzę. - Ubierz się. Mam dość wścipskich sąsiadów, a ty jesteś prawie naga. - ze skruszoną miną ubrała to na siebie i zapięła zamek. Bluza nie była za długa, ale w sam raz.... Wysiadłyśmy z samochodu i Bella się oparła o drzwi ze swojej strony.
-Ja nie mam swoich ciuchów. Ani mieszkania nie mam własnego. Nic. - szepnęła, a ja ją mocno przytuliłam do siebie i zaczęłam mówić wciąż się tuląc do mojej przyjaciółki
-Rozmiary mamy właściwie te same. Tylko ty jesteś kościotrup. - prychnęła - Mieszkanie ? Będziemy mieszkać same aż do usranej śmierci. Co ty na taki układ ?
-A jak będziemy miały mężów ? Raczej wątpie by jakiś chciałby dziwkę, ale......ciebie to ..............
-Och cicho bądź. To oni będą musieli się dostosować. Zarobimy sobie i zamieszkamy w willi z basenem - powiedziałam z szerokim uśmiechem stojąc przez nią
-Nadal optymistka....- mruknęła i zaczęłyśmy iść w stronę bloku
-Na wieki. - szepnęłam śmiesznym głosem i obie wybuchłyśmy śmiechem. Weszłyśmy do mojego mieszkania. Bella stała co sekundę przebierając nogami. - Siadaj na kanapie. Zaraz wrócę. - zrobiła co kazałam, a ja szybko poszłam do łazienki i przemyłam twarz zimną wodą. To nie jest sen ? Znów Bella jest moją przyjaciółką ? To możliwe by wszystko wróciło na właściwy tor ? Wzięłam ze sobą płatki kosmetyczne i zmywacz do oczu po czym wróciłam do sypialni.
-Co ty.....? - spytała patrząc na to co trzymam w dłoniach
-Trzeba Ci zmyć ten ohydny makijaż. - wzdrygnęłam się patrząc na jej twarz aż tłusto wyglądającą od tego pudru, czerwone usta i ciemno pomalowane oczy.
-Elena....-jęknęła
-Chce doprowadzić Cię do normalności. - wyjaśniłam i już po paru minutach wszystko starłam z jej buzi - Teraz wyglądasz o niebo lepiej. A teraz......- usiadłam na kanapie obok niej - Powiedz mi czemu akurat tam pracowałaś..
-Nie miałam pieniędzy. Chodziłam na ten kurs do pani Stewart....pamiętasz ? - przytaknęłam - I tam spotkałam Jamesa. Dziwne, że tak łatwo go załatwiłaś. Zwykle jest nieugięty i nie dał by się choć ja sama uwierzyłam wtedy w twoje słowa. Potrzebowałam pieniędzy. Zadłużyłam się już u prawie wszystkich naszych znajomych, a od Ciebie trzymałam się z daleka.....
-I jak na tym wyszłaś ?! - przerwałam jej
-Wiem. Przepraszam. - po jej policzku spłynęła łza
-Nie przepraszaj, skarbie. - przytuliłam ją do siebie i razem zaczęłyśmy płakać
-Kocham Cię, siostrzyczko......- szepnęła zachrypniętym od płaczu głosem
-Ja ciebie też. Cokolwiek by nie było na zawsze będziemy przyjaciółkami................
3. Second one shot. Nie nawiązuje do naszego bloga ! Nawiązuję do troszkę innej historii Przed Świtem cz.1 Pomysł byłby na więcej np. rozdziałów, ale nie chce. Wole napisać one shota niż przeciągać pomysł na cztery rozdziały i wymyślać na czterdzieści ! Oba one shoty nawiązują do przyjaźni Belli i Eleny. Jak mimo różnych miejsc, ludzi, zdarzeń ich przyjaźń jest silna i się nie rozpadła mimo wszystko.
Byłam kompletnie rozkojarzona. Nie wiedziałam co zrobić. Z jednej strony Elena ma Stefana......który się nią zaopiekuję.....z drugiej strony tak cholernie za nią tęsknię. Ona nie wie, że wróciłam wcześniej wraz z Edwardem z miesiąca miodowego, że właśnie we mnie rośnie moje dziecko i Edwarda. Ona nie wie, że jestem w ciąży. Jest moją najlepszą przyjaciółką. Traktuję ją jak siostrę. Chce dla niej tylko szczęścia. Nie chce by kolejna osoba opiekowała się mną i była przy mnie z litości. Nie chce by i ona się martwiła.
-Zadzwoń do niej. - drgnęłam widząc Edwarda w tym samym pomieszczeniu. Nawet nie słyszałam jak wszedł. Usiadł obok mnie i obejmując mnie ramieniem pocałował w czoło, a drugą dłonią pogładził mój brzuch
-Nie. - zaprzeczyłam
-Kiedyś i tak się dowie. Przecież wy nie potraficie bez siebie wytrzymać jednego dnia. Bello mija prawie miesiąc. I ty i Elena jesteście w kiepskim stanie. U ciebie to może przełożyć się to jeszcze na nasze dziecko. - nadal mimo to upierałam się przy własnym zdaniu
-Nie powiem jej . Nie chce by się martwiła.....
-I tak się wystarczająco martwi co się z tobą dzieje. Ma prawo wiedzieć. - podał mi telefon. Trzymałam go tylko jednak martwo w dłoni. Mój ukochany wykręcił jej numer i podał mi telefon. Przystawiłam go sobie do ucha.....jeden sygnał........drugi.......
-Tak ? - usłyszałam ten dobrze znany mi głos Eleny....-Halo ?
-To ja......Bella....- szepnęłam
-Bella ! Jak się cieszę, że dzwonisz ! Co się dzieje ? Czemu nie dzwoniłaś ? Rozumiem, że mogłaś byś zaabsorbowana miesiącem miodowym i spędzaniem z Edwardem w inny sposób wolnego czasu niż zadzwonienie do mnie......- mój ukochany nie mogąc się powstrzymać wybuchł śmiechem - Ale trzeba było do mnie raz zadzwonić chociaż ! - krzyknęła - Wiesz jak ja się martwiłam ?
-Właśnie dlatego nie dzwoniłam. Nie masz o co się martwić.
-Jesteś dla mnie ważna oczywiście, że mam o co . - w moich oczach zaszkliły się łzy utrudniające mi ostrość widzenia.
-Nie mogłam........nie chciałam dzwonić, bo miałam pewien ........kłopot ? - jakby spytałam
-Ty się mnie pytasz ? Jaki to kłopot ? - milczałam - Bells !.........Tęsknie za tobą. - słyszałam, że także płakała
-Ja za tobą też......możesz tu przyjechać ? - spytałam połykając gulę w gardle.
-Jesteś w Forks ?
-Tak.- szepnęłam ścierając łzy z policzków
-Już biegnę. - rzuciła słuchawką.
-Dobrze zrobiłaś. - przytulił mnie do siebie Edward - Kochasz przecież ją jak siostrę.
-Jedyna rodzina jaka mi pozostała. - szepnęłam, a Edward wziął mnie sobie na kolana. Nagle usłyszeliśmy z dołu pisk. Spojrzałam na mojego ukochanego.
-Już przyszła. Wita się z Alice. - przez jego twarz przemknął uśmiech i wstaliśmy
-Gdzie ona jest ?! - usłyszałam jej głos i po chwili otworzyły się drzwi - Bella ! - krzyknęła widząc mnie i od razu mnie przytuliła, a ja odwzajemniłam uścisk - Emm......chwilka.....- odsunęła się ode mnie na parę kroków i przyjrzała mi się, a jej wzrok spoczął na moim brzuchu. - Wy ! - wycelowała w nas palcem, a Edward objął mnie ramieniem w talii - O matko.......- przystawiła sobie dłonie do ust po czym szybko je oderwała - Dlaczego mi nie powiedzieliście ?! - spytała z wielkim uśmiechem na twarzy i przytuliła nas równocześnie do siebie - Tak się cieszę ! - krzyknęła skacząc, ale nie odrywając nas od siebie - A teraz Edward przecz mi stąd. - powiedziała poważnie już bez uśmiechu, aż zaczęłam się bać......jestem jakoś bardziej przewrażliwiona przez tą ciążę
-Elena nie wyjdę.....- zaprzeczył
-Myślisz, że coś jej zrobię ?! Walnęło Cię na ten mały wampirzy móżdżek ?! Przecz ! - pokazała na drzwi. Edward spojrzał na mnie szukając odpowiedzi na co z westchnieniem także pokazałam mu drzwi. Wyszedł cicho i zostawił nas same. Elena miała tak poważną minę, że aż się bałam. Patrzałam ciągle na nią z grymasem zastanawiając się co szykuje. W końcu drgnęła i zaśmiała się.
-Kocham Cię, durniu wiesz ? - przytuliła mnie mocno do siebie - Tęskniłam........
-Ja też nawet nie wiesz jak bardzo. To był dłuuugiii miesiąc. - powiedziałam tuląc się do niej. Jak zawsze wyglądała idealnie. Co nie można było powiedzieć o mnie......
-Właśnie widzę......postaraliście się. - pogłaskała mój brzuch - Za to czemu wyglądasz jak chodzący szkielet ? - spytała z mordem w oczach
-To przez to, że w pewnym sensie rodzę małego wampira....- wytrzeszczyła na mnie oczy
-To nie jest bezpieczne ? - bardziej stwierdziła niż zapytała
-Proszę Cię przestań. Wystarczy, że Edward już się przekonał co do dziecka. - usiadłam na kanapie, a ona obok mnie opierając się bokiem o kanapę.
-Chciał byś je usunęła tak ? - na samo wspomnienie tego co było jeszcze zaledwie tydzień temu aż się wzdrygnęłam - Uznam to za odpowiedz twierdzącą. Oberwie ode mnie. - miała taką śmieszną minę przy tym, że nie mogłam się nie zaśmiać. - Gdybyś nie była w ciąży i nie byłabyś jeszcze bardziej jak szklana laleczka to bym ci przywaliło za to śmianie się ze mnie. - zacisnęłam usta w cienką linię.
-Nadal nie mogę tego zrozumieć. Wszyscy dookoła mnie są wampirami tylko nie ja.
-Jeszcze bycie wampirem ci się znudzi, zobaczysz, a i z pewnością niedługo będziesz jeszcze tym człowiekiem co nie ?......- spojrzała na mój brzuch - Który to miesiąc ? Wygląda na co najmniej piąty...- zastanowiła się..
-Na tyle wygląda, a naprawdę to nie ma prawie miesiąca nawet.
-Chcesz mi powiedzieć, że za niecały miesiąc urodzisz ?! - złapała mnie za ręce
-Mhm.........
-Boże jak ty to znosisz ? - przytuliła mnie - Nie chce mieć dzieci. - szeptała mi do ucha na co się śmiałam
-Będziesz przy mnie ? - spytałam cicho
-Teraz ? To już się mnie nie pozbędziesz. Będę z tobą. Z twoją rodzinką. Z wami wszystkimi. Na wieczność. - przytuliłyśmy się po raz kolejny. Po prostu tego potrzebowałyśmy choć mój brzuch utrudniał sprawę - A i chce być chrzestną........
Podsumowanie :
Pierwszy post został opublikowany - 05.12.2013
Komentarze - 86
Posty - 30
Obserwatorów - 7
Wyświetleń - 5000 ponad :
Polska 4464
Stany Zjednoczone 303
Niemcy 75
Holandia 36
Rosja 24
Kenia 23
Wielka Brytania 20
Turcja 11
Francja 4
Ekwador 2
A wiecie co mnie jeszcze zaskoczyło w statystykach ?
Selinka : No mam nadzieję, że się podoba to co zrobiłam. Mi osobiście najbardziej filmik się podoba, ale chciałabym byście wszystko skomentowali jak wyszło.
Issie i Selinka : Dziękujemy za wszystkie wyświetlenia.
Buziaki
Selinka i Issie :*
1. Filmik zrobiony o Elenie i Belli, Belli i Elenie. Zrobiłam go dość szybko, ale podoba mi się. Nie jest on na podstawie naszego bloga. Przynajmniej nie w całości, ale zawsze. Mi się bardzo podoba. Także i moja jedna z ulubionych piosenek Lovato
2. One shot, który pisałam......dość szybko. Pomysł przyszedł dawno dzięki gifowi z Mallory i Katherine, ale dopiero miałam siłę go spisać i oto jest. Nie nawiązuję do naszego bloga !
Nie mogłam uwierzyć, że mam tam wejść. To jakiś absurd ! Ale on tam może być.........cholera jasna ! I co ja mam teraz zrobić no co ?! Wejść do tego burdelu z dziwkami by poszukać mojego pojebanego braciszka !? Ta starsza siostra się znalazła......pff.....ale nie mogę już patrzeć na to jak ćpa, zabawia się. Zmienił się i to nie do poznania. Dobra raz kozie śmierć. Poprawiłam swoją skórzaną kurtkę i zdecydowanym krokiem weszłam do środka lekko postukując swoimi obcasami. Podparłam się pod boki i zaczęłam rozglądać. Jep.....tak jak myślałam... Całość wyglądała tak jak na filmach z Vegas. Pomieszczenie udekorowane w neonowe światła mające nadać pomieszczeniu '' urok '' . Jakby te dziwki po alkoholu same nie dawały tym idiotom. Zaczęłam szukać mojego brata jednak nic. Przecież tu chodzi. Słyszałam nie raz.
-Ja pierdole......- szepnęłam pod nosem i spojrzałam na parkiet. Znajdowała się na nim jedna rura ciągnąca się od sufitu do podłogi. Nie mogłam uwierzyć, kto przy niej stał. Przecież to Jessica ! Z szeroko otwartymi oczami uszczypnęłam się w ramię. To żart tak ? Zawsze zachowywała się jak dziwka i za taką osobę ją uważaliśmy przez jednorazowe numerki z chłopakami ze szkoły, ale żeby tak na serio ?! Rozejrzałam się ponownie po pomieszczeniu i normalnie czułam jak moje nogi robią się z waty. Nie mogłam uwierzyć, że tam była Bella. W skąpym ciuszku przechadzała się rozdawając drinki. Widać jej było praktycznie cały tyłek spod tej spódniczki. Owszem pokłóciłyśmy się parę lat temu, nie odzywałyśmy się do siebie, ale nadal jest dla mnie ważna. Nie pozwolę jej tu być. Szybkim krokiem podeszłam do niej i szarpnęłam ją za ramię.
-Co ty odpierdalasz ?! - krzyknęłam na nią, patrząc jak przygląda mi się z niedowierzaniem. Jakby nie wierzyła, że tu przed nią stoję.
-Elena ?!
-Jedna i jedyna ! Zabieram Cię stąd....- szarpnęłam ją za ramię w swoją stronę jednak ani drgnęła
-Zostaję..- powiedziała nie patrząc na mnie
-Naprawdę chcesz być dziwką ?! Czy cię pojebało ?! Nie pozwolę Ci !
-Bo !? - krzyknęła
-Bo jesteś dla mnie ważna !
-I właśnie dlatego nie rozmawiałyśmy prawie rok ?! - jej twarz była jak kamień. Nie wyrażała żadnych uczuć.
-I ty mogłaś się odezwać. Nie zwalaj całej winy na mnie. - popchnęłam ją w stronę drzwi - Albo pójdziesz sama albo użyję siły.
-Nie odważysz się. - powiedziała jakby nie pewna swoich słów
-Znasz mnie i wiesz, że się odważę.
-To moja praca ! - próbowała się bronić
-Chrzań ją ! Mogę Ci dać kasę ! Cokolwiek tylko stąd chodźmy w końcu ! - krzyknęłam łapiąc ją za ramiona by przekrzyczeć tą denerwującą muzykę
-Znalazłaś sobie koleżaneczkę ? - usłyszałam jakiś męski zachrypnięty głos obok siebie i jak poczułam jak ktoś kładzie dłoń na moim ramieniu
-A ty nie znalazłeś kolegi ? Idź się czymś zajmij ciulu. - powiedziałam odwracając się do wysokiego szatyna
-Elena to jest........- próbowała mnie powstrzymać Bella jednak byłam zbyt wściekła
-Alfons tak ?! - spojrzałam na niego z ironią - Nadajesz się. - poklepałam go po policzku - Tylko wąsik zapuść to będziesz wyglądał bardziej pedalsko niż teraz. - uśmiechnęłam się złośliwie, kiedy ten złapał mnie mocno za dłoń
-No no masz charakterek. Zobaczymy jaka jesteś w akcji. - uśmiechnął się pod nosem
-Chcesz zobaczyć jaka jestem w akcji ? - zdziwił się na to co powiedziałam i mnie puścił zaintrygowany - To zobaczysz. - podeszłam bliżej do niego uśmiechając się słodko. Przywaliłam mu z całej siły pięścią w policzek po czym z kolana w krocze. Upadł przede mną na kolana i jeszcze raz kopnęłam go tylko mocniej w brzuch tak, że spadł płasko na podłogę. Po chwili jednak zaczął się podnosić. - No ruchy ! - krzyknęłam do Belli i pociagnęłam ją za rękę wyciągając z tego klubu. Była cały czas oszołomiona. Ja także, ale zawsze miałam być twarda. I będę. Otworzyłam drzwi od miejsca pasażera w moim samochodzie i wręcz ją wepchnęłam. Szybko wsiadłam na miejsce kierowcy i odpaliłam samochód. Widziałam jak ciągle patrzała na mnie i na klamkę. Dla pewności zamknęłam od środka wszystkie drzwi.
-Przepraszam....- szepnęła po dłuższej chwili milczenia
-Nie przepraszaj. Po prostu nigdy więcej takich głupot nie rób. - powiedziałam zaciskając zęby by się nie rozpłakać i skręciłam w kolejną uliczkę prowadzącą do mojego mieszkania.
-Dziękuje......- znów powiedziała to tak cicho, że ledwie to usłyszałam
-Za co ?
- Za wszystko. Za to, że tam byłaś. Za to, że nadal jesteś. - jedną ręką złapałam jej i uścisnęłam mocno
-Obiecałam, że zawsze będę. - oddała uścisk i zaparkowałam samochód jednak nie wysiadłam. Oparłam tylko głowę o zagłówek i głęboko westchnęłam. - Przepraszam, że przeze mnie pokłóciłyśmy się o taką głupotę. Jakiś głupi facet zniszczył na długi czas naszą przyjaźń.....- powiedziałam patrząc w dach samochodu
-A właśnie co z Edwardem ? - spytała przekręcając się do mnie twarzą na swoim siedzeniu
-Wyjechał gdzieś. I ja mam to gdzieś. - zaśmiałyśmy się i ściągnęłam swoją bluzę. - Ubierz się. Mam dość wścipskich sąsiadów, a ty jesteś prawie naga. - ze skruszoną miną ubrała to na siebie i zapięła zamek. Bluza nie była za długa, ale w sam raz.... Wysiadłyśmy z samochodu i Bella się oparła o drzwi ze swojej strony.
-Ja nie mam swoich ciuchów. Ani mieszkania nie mam własnego. Nic. - szepnęła, a ja ją mocno przytuliłam do siebie i zaczęłam mówić wciąż się tuląc do mojej przyjaciółki
-Rozmiary mamy właściwie te same. Tylko ty jesteś kościotrup. - prychnęła - Mieszkanie ? Będziemy mieszkać same aż do usranej śmierci. Co ty na taki układ ?
-A jak będziemy miały mężów ? Raczej wątpie by jakiś chciałby dziwkę, ale......ciebie to ..............
-Och cicho bądź. To oni będą musieli się dostosować. Zarobimy sobie i zamieszkamy w willi z basenem - powiedziałam z szerokim uśmiechem stojąc przez nią
-Nadal optymistka....- mruknęła i zaczęłyśmy iść w stronę bloku
-Na wieki. - szepnęłam śmiesznym głosem i obie wybuchłyśmy śmiechem. Weszłyśmy do mojego mieszkania. Bella stała co sekundę przebierając nogami. - Siadaj na kanapie. Zaraz wrócę. - zrobiła co kazałam, a ja szybko poszłam do łazienki i przemyłam twarz zimną wodą. To nie jest sen ? Znów Bella jest moją przyjaciółką ? To możliwe by wszystko wróciło na właściwy tor ? Wzięłam ze sobą płatki kosmetyczne i zmywacz do oczu po czym wróciłam do sypialni.
-Co ty.....? - spytała patrząc na to co trzymam w dłoniach
-Trzeba Ci zmyć ten ohydny makijaż. - wzdrygnęłam się patrząc na jej twarz aż tłusto wyglądającą od tego pudru, czerwone usta i ciemno pomalowane oczy.
-Elena....-jęknęła
-Chce doprowadzić Cię do normalności. - wyjaśniłam i już po paru minutach wszystko starłam z jej buzi - Teraz wyglądasz o niebo lepiej. A teraz......- usiadłam na kanapie obok niej - Powiedz mi czemu akurat tam pracowałaś..
-Nie miałam pieniędzy. Chodziłam na ten kurs do pani Stewart....pamiętasz ? - przytaknęłam - I tam spotkałam Jamesa. Dziwne, że tak łatwo go załatwiłaś. Zwykle jest nieugięty i nie dał by się choć ja sama uwierzyłam wtedy w twoje słowa. Potrzebowałam pieniędzy. Zadłużyłam się już u prawie wszystkich naszych znajomych, a od Ciebie trzymałam się z daleka.....
-I jak na tym wyszłaś ?! - przerwałam jej
-Wiem. Przepraszam. - po jej policzku spłynęła łza
-Nie przepraszaj, skarbie. - przytuliłam ją do siebie i razem zaczęłyśmy płakać
-Kocham Cię, siostrzyczko......- szepnęła zachrypniętym od płaczu głosem
-Ja ciebie też. Cokolwiek by nie było na zawsze będziemy przyjaciółkami................
3. Second one shot. Nie nawiązuje do naszego bloga ! Nawiązuję do troszkę innej historii Przed Świtem cz.1 Pomysł byłby na więcej np. rozdziałów, ale nie chce. Wole napisać one shota niż przeciągać pomysł na cztery rozdziały i wymyślać na czterdzieści ! Oba one shoty nawiązują do przyjaźni Belli i Eleny. Jak mimo różnych miejsc, ludzi, zdarzeń ich przyjaźń jest silna i się nie rozpadła mimo wszystko.
-Zadzwoń do niej. - drgnęłam widząc Edwarda w tym samym pomieszczeniu. Nawet nie słyszałam jak wszedł. Usiadł obok mnie i obejmując mnie ramieniem pocałował w czoło, a drugą dłonią pogładził mój brzuch
-Nie. - zaprzeczyłam
-Kiedyś i tak się dowie. Przecież wy nie potraficie bez siebie wytrzymać jednego dnia. Bello mija prawie miesiąc. I ty i Elena jesteście w kiepskim stanie. U ciebie to może przełożyć się to jeszcze na nasze dziecko. - nadal mimo to upierałam się przy własnym zdaniu
-Nie powiem jej . Nie chce by się martwiła.....
-I tak się wystarczająco martwi co się z tobą dzieje. Ma prawo wiedzieć. - podał mi telefon. Trzymałam go tylko jednak martwo w dłoni. Mój ukochany wykręcił jej numer i podał mi telefon. Przystawiłam go sobie do ucha.....jeden sygnał........drugi.......
-Tak ? - usłyszałam ten dobrze znany mi głos Eleny....-Halo ?
-To ja......Bella....- szepnęłam
-Bella ! Jak się cieszę, że dzwonisz ! Co się dzieje ? Czemu nie dzwoniłaś ? Rozumiem, że mogłaś byś zaabsorbowana miesiącem miodowym i spędzaniem z Edwardem w inny sposób wolnego czasu niż zadzwonienie do mnie......- mój ukochany nie mogąc się powstrzymać wybuchł śmiechem - Ale trzeba było do mnie raz zadzwonić chociaż ! - krzyknęła - Wiesz jak ja się martwiłam ?
-Właśnie dlatego nie dzwoniłam. Nie masz o co się martwić.
-Jesteś dla mnie ważna oczywiście, że mam o co . - w moich oczach zaszkliły się łzy utrudniające mi ostrość widzenia.
-Nie mogłam........nie chciałam dzwonić, bo miałam pewien ........kłopot ? - jakby spytałam
-Ty się mnie pytasz ? Jaki to kłopot ? - milczałam - Bells !.........Tęsknie za tobą. - słyszałam, że także płakała
-Ja za tobą też......możesz tu przyjechać ? - spytałam połykając gulę w gardle.
-Jesteś w Forks ?
-Tak.- szepnęłam ścierając łzy z policzków
-Już biegnę. - rzuciła słuchawką.
-Dobrze zrobiłaś. - przytulił mnie do siebie Edward - Kochasz przecież ją jak siostrę.
-Jedyna rodzina jaka mi pozostała. - szepnęłam, a Edward wziął mnie sobie na kolana. Nagle usłyszeliśmy z dołu pisk. Spojrzałam na mojego ukochanego.
-Już przyszła. Wita się z Alice. - przez jego twarz przemknął uśmiech i wstaliśmy
-Gdzie ona jest ?! - usłyszałam jej głos i po chwili otworzyły się drzwi - Bella ! - krzyknęła widząc mnie i od razu mnie przytuliła, a ja odwzajemniłam uścisk - Emm......chwilka.....- odsunęła się ode mnie na parę kroków i przyjrzała mi się, a jej wzrok spoczął na moim brzuchu. - Wy ! - wycelowała w nas palcem, a Edward objął mnie ramieniem w talii - O matko.......- przystawiła sobie dłonie do ust po czym szybko je oderwała - Dlaczego mi nie powiedzieliście ?! - spytała z wielkim uśmiechem na twarzy i przytuliła nas równocześnie do siebie - Tak się cieszę ! - krzyknęła skacząc, ale nie odrywając nas od siebie - A teraz Edward przecz mi stąd. - powiedziała poważnie już bez uśmiechu, aż zaczęłam się bać......jestem jakoś bardziej przewrażliwiona przez tą ciążę
-Elena nie wyjdę.....- zaprzeczył
-Myślisz, że coś jej zrobię ?! Walnęło Cię na ten mały wampirzy móżdżek ?! Przecz ! - pokazała na drzwi. Edward spojrzał na mnie szukając odpowiedzi na co z westchnieniem także pokazałam mu drzwi. Wyszedł cicho i zostawił nas same. Elena miała tak poważną minę, że aż się bałam. Patrzałam ciągle na nią z grymasem zastanawiając się co szykuje. W końcu drgnęła i zaśmiała się.
-Kocham Cię, durniu wiesz ? - przytuliła mnie mocno do siebie - Tęskniłam........
-Ja też nawet nie wiesz jak bardzo. To był dłuuugiii miesiąc. - powiedziałam tuląc się do niej. Jak zawsze wyglądała idealnie. Co nie można było powiedzieć o mnie......
-Właśnie widzę......postaraliście się. - pogłaskała mój brzuch - Za to czemu wyglądasz jak chodzący szkielet ? - spytała z mordem w oczach
-To przez to, że w pewnym sensie rodzę małego wampira....- wytrzeszczyła na mnie oczy
-To nie jest bezpieczne ? - bardziej stwierdziła niż zapytała
-Proszę Cię przestań. Wystarczy, że Edward już się przekonał co do dziecka. - usiadłam na kanapie, a ona obok mnie opierając się bokiem o kanapę.
-Chciał byś je usunęła tak ? - na samo wspomnienie tego co było jeszcze zaledwie tydzień temu aż się wzdrygnęłam - Uznam to za odpowiedz twierdzącą. Oberwie ode mnie. - miała taką śmieszną minę przy tym, że nie mogłam się nie zaśmiać. - Gdybyś nie była w ciąży i nie byłabyś jeszcze bardziej jak szklana laleczka to bym ci przywaliło za to śmianie się ze mnie. - zacisnęłam usta w cienką linię.
-Nadal nie mogę tego zrozumieć. Wszyscy dookoła mnie są wampirami tylko nie ja.
-Jeszcze bycie wampirem ci się znudzi, zobaczysz, a i z pewnością niedługo będziesz jeszcze tym człowiekiem co nie ?......- spojrzała na mój brzuch - Który to miesiąc ? Wygląda na co najmniej piąty...- zastanowiła się..
-Na tyle wygląda, a naprawdę to nie ma prawie miesiąca nawet.
-Chcesz mi powiedzieć, że za niecały miesiąc urodzisz ?! - złapała mnie za ręce
-Mhm.........
-Boże jak ty to znosisz ? - przytuliła mnie - Nie chce mieć dzieci. - szeptała mi do ucha na co się śmiałam
-Będziesz przy mnie ? - spytałam cicho
-Teraz ? To już się mnie nie pozbędziesz. Będę z tobą. Z twoją rodzinką. Z wami wszystkimi. Na wieczność. - przytuliłyśmy się po raz kolejny. Po prostu tego potrzebowałyśmy choć mój brzuch utrudniał sprawę - A i chce być chrzestną........
Podsumowanie :
Pierwszy post został opublikowany - 05.12.2013
Komentarze - 86
Posty - 30
Obserwatorów - 7
Wyświetleń - 5000 ponad :
Polska 4464
Stany Zjednoczone 303
Niemcy 75
Holandia 36
Rosja 24
Kenia 23
Wielka Brytania 20
Turcja 11
Francja 4
Ekwador 2
A wiecie co mnie jeszcze zaskoczyło w statystykach ?
Wyszukiwane słowa kluczowe :
- http://the-immortal-friends-bella-and-elena.blogspot.com/
- blog rozdzial wbil jej sztrzykawke w
- nie można rozwiązać za kogoś jego problemów, ale można z nim usiąść i dzielić ciężar jego bólu, tym samym go zmniejszając
- bella friends
- elena i edward blog
- elena umiera blog
- szalona bella swan
Selinka : No mam nadzieję, że się podoba to co zrobiłam. Mi osobiście najbardziej filmik się podoba, ale chciałabym byście wszystko skomentowali jak wyszło.
Issie i Selinka : Dziękujemy za wszystkie wyświetlenia.
Buziaki
Selinka i Issie :*
Subskrybuj:
Posty (Atom)