czwartek, 25 września 2014

Rozdział dwudziesty siódmy

Sztuczny uśmiech na twarz i lecimy dalej.
Nie chce ich zawieść, bez względu na to, że to mi szkodzi.
Ja sobie poradzę, albo i nie,
Ale muszę udawać, by było dobrze.’’

Pespektywa Belli

Czułam się potwornie. Byłam przywiązana pasami i nie mogłam już dłużej tego znieść. Pomimo, że byłam tu niby sama, czułam się kontrolowana i śledzona. Słyszałam glosy...Choć nie. To były krzyki. Jakby ktoś cierpiał. Ściany do mnie szeptały, jakby nie były zwykłą rzeczą, tylko czymś innym...Ważniejszym. Czemu to znów mnie spotyka? Czy ha naprawdę aż tak dużo złego komuś zrobiłam? Szarpałam się coraz gwałtowniej. Widziałam swoją krew z nadgarstków poobdzieranych od pasów i kompletnie mnie to nie ruszało. No bo jak może mnie ruszać coś co jest moim życiem? Jasper i Edward mnie wkurzyli. Zamknęli mnie tu. Nienawidzę ich. Co myśleli, że wyjdę stąd uśmiechnięta i rozpromieniona? No to chyba kurde logiczne, że się nie da. Za długo tkwię w tym gównie, bym teraz nagle zaczęła żyć normalnie. Czy żałuje, że zaczęłam to robić? Na pewno. Dobre było na początku. Teraz już prawie tego nawet nie czuje. Najbardziej szkoda mi Eleny. Próbuje pomóc komuś, komu nie jest w stanie. Po co ona ze mną jest? Ja nawet jej się nie umiem odwdzięczyć. To jest chore. Mogłaby znaleźć lepszych przyjaciół, a nie użalać się z taka idiotką jak ja. Postanowiłam się jakoś odwiązać. Na szczęście się udało. Wyjęłam komórkę ze swojej, a właściwie Jaspera bluzy. Tak, tak. Dobrze słyszycie. Ja- Bella schowałam drugi telefon na wszelki wypadek. Zadzwoniłam do Jaspera. Nie odbierał. Do Edwarda też nic. Taa...Właśnie w takich momentach najłatwiej poznać przyjaciół. Nawet mój brat ma mnie gdzieś. Poczułam ucisk w sercu. Miałam się nie denerwować? Mogli pomyśleć o tym zanim mnie tu zamknęli. Zaczęłam spazmatycznie oddychać. Ktoś do mnie dzwonił, a ja nie miałam sił odebrać. Ostatkiem sił podniosłam telefon. Jasper.
-Słucham, kto mówi?
-To ja Bella.
-Bells?! Masz dziwny głos. Coś się stało?
-Proszę cię, zabierz mnie stąd.
-Skarbie, nie mogę. Wytrzymasz. W ogóle skąd masz telefon mieli wam zabrać?
-Serio?! Tym się przejmujesz?!
-Issie płaczesz?
-Taa...Bo już cię to obchodzi no nie?
-Zaraz tam będę. –Po jakimś masakrycznie długim czasie mój wspaniały braciszek łaskawie się pojawił. Myślałam, że tu wypluje płuca. Podbiegł do mnie.
-O cholera, mała, co ci się stało? Biłaś się z kimś?- Chciał mnie przytulić, ale się mu wyrwałam. –Siostrzyczko, co jest? Nie odsuwaj mnie od siebie.-i wtedy do naszej ferajny dołączyła również Elena.
-Bells, co się stało?
-Wiecie co?! Dajcie mi wszyscy święty spokój! Nienawidzę was wszystkich! Skoro tu mnie wepchaliście to faktycznie musiałam wam przeszkadzać.
-Nie gadaj głupot słońce. To dla twojego dobra.
-To też- podwinęłam rękawy. Zobaczyli moje siniaki, blizny, oraz świeże obtarcia.
-Boże skarbie...Ja nie wiedziałem....
-Tak akurat. Powiedz mi, jak długo to planowaliście? Hmm?
-Wcale. Uspokój się Bello. Twoje nerwy tu nie pomogą. -Zaczęło mi się kręcić w głowie. Czułam się jak na karuzeli w przedszkolu. To tak cholernie paraliżowało. Na całym ciele czułam i widziałam pełzające po mojej skórze węże. Próbowałam je z siebie strzepać. Nim się obejrzałam zaczęłam rozdrapywać wszystkie, jeszcze nie zagojone rany. Ktoś chciał mi przetrzymać ręce, co tylko dodatkowo mnie wkurzyło i waliłam kogoś z całej siły w szczękę. Nie widziałam twarzy. Czułam się jakbym płynęła. Zemdlałam? A może po prostu zasnęłam? Nie wiem. Nadal tkwiłam w tym samym koszmarze. Tym razem nie była piękna i zielona., a obok mnie nie było nikogo, na kim mi zależało. Było ciemno. Niebo raz po raz przecinały kolejne błyskawice. Na ziemi były różnego gatunku węże. Szybko zerwałam się z miejsca. Leżałam na nich. Słałam na nich. Boże...Ja już nie mogę. Niech to się skończy. Czułam gorący pot oblewający moje czoło. Jak umieram to...Nie narzekam. Choć nie. To mało prawdopodobne, ale zawsze warto mieć nadzieje, że w końcu to nastąpi. Tylko....czy ja tego na pewno chce? W sumie to....Nie wiem. Przecież Elena.....Z pewnością znajdzie nowych, lepszych przyjaciół, ale czy nigdy nawet o mnie nie pomyśli? Czy wspomnienia o mnie nie zaczęłyby powodować bólu? Nie wiem. Na razie o tym nie będę myśleć. Zrobię to jutro. Może. Ale nie wiem....Czuje się zagubiona w tym wszystkim. W tak ciemnej pustce w mojej głowie. Czy warto płakać za czymś czego już i tak nigdy nie odzyskam? Może lepiej nadal lepiej udawać szczęśliwą? Nie wiem. Powoli upadam. Jakbym skoczyła z klifu tylko bardziej boleśnie.

Perspektywa Jaspera

Nie wiedziałem o co w tym wszystkim chodzi. Czemu myśli, że mamy ją gdzieś? Przecież tu mają jej pomóc. Kocham ją. Widziałem jak klęka na ziemi z krzykiem. Coś ją bolało? A może była chora? Elena patrzyła na nią ze zrozumieniem.

-Co z nią jest?

-Atak panie mądry. -Edward do niej podszedł, kiedy zauważył, że zaczęła rozdrapywać rany, a ona....Wymierzyła mu cios. Natychmiast zalał się krwią. Bella zresztą też. W końcu jak mogłaby się nie uszkodzić bijąc takiego....Mamuta? W porównaniu z nią to jest masakra. Położyłem moją kruszynę na łóżku. Coraz bardziej martwiła mnie jej waga. Przecież ona topiła się w pościeli! Nienawidziłem dni, kiedy wszystko się waliło na jej małą, słodziutka główkę. W sumie ostatnio było dobrze, ale tylko ja myślałem, że jest dobrze? Kurde. Kocham ją, ale jej psychika jest serio bardzo skomplikowana. Wiedziałem, że jest wrażliwsza od innych, ale nie spodziewałem się czegoś takiego. Myśli, że się potnie i dzięki temu będzie dobrze. Nie wiem. Kiedyś kochała malować, a teraz to ja jej w ogóle nie znam. Słucha ostrej muzyki, jej pokój wygląda jak sala egzorcysty....albo raczej demona. Tylko o czarnym i o czarnym. Wczoraj wywaliłem jej prawie całą szafę.  Bo wspólnie z psychologiem stwierdziliśmy, że ten kolor ją zapewne dołuje. Wiem, że czasu nie cofnę, ale będę walczył, bo poczuła się choć odrobinę pewniej w moim towarzystwie. By mi zaufała. Wiem, że pragnę nie możliwego, ale nadzieje warto mieć. Ona mi tego nie wybaczy. Albo może jednak....?

*******************************************************************************

 Issie : Tak, tak. Moja systematyczność to katastrofa. Wiem, że jestem podła katując tak tą biedną Bells, ale niech jeszcze troszeczkę pocierpi. Ale już nie dużo. Chyba. I Elenka też. Huh. Nie wiem co wymyśli Selly, ale...poczekamy, pomyślimy. Dziękujemy za komy i do nn. Buziaki, Issie:*

Selinka: Jak na razie to nic nie pomyślę Issie ! Mam kłopoty i nie wiem jak będzie  z moimi rozdziałami jednak postaram się dodać NN szybko. Ta ja i moje gadanie.........pic na wodę bla bla bla. Ale mam nadzieję, że szybko napiszę coś dla was. Dziękujemy za wszystkie komentarze. Mi bardzo się podoba ten rozdział nie wiem jak wam........pewnie tak samo ! No to do NN.
Buziaki
Selinka :*



2 komentarze:

  1. Siemka dziewczyny! xD
    Muszę przyznać, że zaczynałam już powoli tracić nadzięję, przyznaję się i
    wstyd mi za to ogromnie, że w końcu pojawi się tutaj nowy rozdział...
    Ale jest i bardzo się z tego cieszę.
    NN jest po prostu świetny. Najbardziej sposobał mi się tutaj ten sen czy
    omam, nie wiem, jak to określić, Belli z tymi wężami... Nie wiem
    dlaczego, ale odnoszę wrażenie, że to oznacza, że z nią rzeczywiście coś
    jest nie tak... że może być gorzej, niestety :/ I zadziwia mnie
    zachowanie Jaspera... Gdzie on był wcześniej, ja się pytam. Teraz to na
    pewne rzeczy jest już za późno... Ale może jeszcze u dziewczyn się
    wszystko ułoży.
    Dzisiaj krótko, bo muszę się uczyć na jutrzejszą poprawę z matmy i
    jeszcze jedną kartkówkę z matmy.
    Pozdrawiam i weny życzę :* Abyście nie musiały kończyć tej historii za
    szybko. Bo ja niedawno zakończyłam swojego pierwszego i do tej pory się
    jeszcze po tym nie pozbierałam do końca. Przywiązałam się....
    lilka24

    OdpowiedzUsuń
  2. łał w końcu :P nie mogłaM SIĘ już doczekać :) rozdział jest mega czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń